Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/427

Ta strona została uwierzytelniona.

gałgan życie, jak kot, i trzeba było dobić go, żeby się nie narobił jaki bigos. Tylko zamruczał, ale tak jakoś wesoło, szpasownie.
Wodiczka roześmiał się:
— Takie rzeczy są na froncie rzeczą zwyczajną. Jeden mój kolega opowiadał mi, że jak byli pod Białogrodem w gefechcie, to w taki sam sposób zakatrupili swojego oberlejtnanta, który też był pies niezgorszy, bo zastrzelił dwóch żołnierzy, którzy podczas marszu opadli z sił i dalej już się wlec nie mogli. Jak go dokończyli, to się jeszcze zebrał w sobie i zaczął gwizdać do odwrotu. Podobno okropnie to było śmieszne.
Prowadząc tak interesującą rozmowę, doszli wreszcie Szwejk i Wodiczka tam, gdzie na Szopronyi utcza pod numerem szesnastym znajdował się handel żelazem pana Kakonyi.
— Ty, bratku, lepiej poczekaj tu przed bramą — rzekł Szwejk do Wodiczki. — Wpadnę na górę, oddam list, poczekam na odpowiedź i za chwilkę będę znowuż na dole.
— Ja miałbym cię opuścić? — zdziwił się Wodiczka. — Mówię ci jeszcze raz, że nie znasz Madziarów. Tutaj potrzebna jest wielka ostrożność.
— Słuchaj, Wodiczko — rzekł Szwejk z wielką powagą — tu nie chodzi o Madziara, ale o jego żonę. Przecież opowiedziałem ci o wszystkim, kiedyśmy siedzieli u tej czeskiej kelnerki, że zanoszę list od swego oberlejtnanta i że to jest sekret absolutny. Mój oberlejtnant napominał mnie bardzo surowo, że o tym nie wolno pisnąć ani słówka przed nikim, a ta twoja kelnerka też mówiła, że oberlejtnant ma rację i że to jest sprawa dyskretna i nikt nie powinien wiedzieć o tym, że pan oberlejtnant pisuje listy do zamężnej kobiety. Ty sam przyświadczałeś i kiwałeś głową. Wytłumaczyłem wam obojgu, jak się należy, że wykonywam ściśle rozkaz swego oberlejtnanta, a ty się zawziąłeś i chcesz raptem iść razem ze mną na górę.
— Ty mnie jeszcze nie znasz, bracie Szwejku — odpowie-