Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/428

Ta strona została uwierzytelniona.

dział również z wielką powagą stary saper Wodiczka. — Jak raz powiem, że z kimś idę, to tak samo, jakby inny złożył uroczystą przysięgę. We dwóch zawsze bezpieczniej.
— Ja ci to wyperswaduję, mój Wodiczko. Czy wiesz, gdzie jest ulica Neklana na Wyszehradzie? Więc tam miał warsztat ślusarz, Wobornik. Był to człowiek sprawiedliwy i dnia pewnego, kiedy powrócił z pijatyki, przyprowadził sobie do domu wesołego kompana na nocleg. A potem musiał długo leżeć, a żona jego dzień w dzień, kiedy nakładała mu opatrunek na ranę na głowie, powtarzała te słowa: — Widzisz, Antosiu, żebyś był przyszedł sam, to byłabym trochę pourągała i nie byłabym cię grzmotnęła w główkę gwichtem od wagi. — On zaś, gdy już odzyskał mowę i mógł odpowiadać, powtarzał: — Masz rację, matko, jak na drugi raz pójdę gdzie, to nie przyprowadzę z sobą nikogo.
— Tego by jeszcze brakowało — rozłościł się Wodiczka — żeby nam ten Madziar miał dać czymś w łeb. Złapię go za kark i zrzucę go z piętra na dół tak elegancko, że poleci jak szrapnel. Z tymi łobuzami madziarskimi trzeba postępować ostro. Pieścić się z takimi nie warto.
— E, mój Wodiczko, przecież nawet tyle nie piłeś, żeby gadać takie rzeczy. Ja wypiłem o dwie ćwiartki więcej, niż ty. Pomyśl tylko dobrze, że nie możemy przecie wywołać jakiego skandalu. Ja za to odpowiadam. Przecie tu chodzi o kobietę.
— I kobieta może oberwać, jeśli o to chodzi. Mnie wszystko jedno. Mówię ci, że nie znasz jeszcze starego sapera Wodiczki. Pewnego razu w Zabiehlicach na „Różanej kępie“ jedna taka maszkara nie chciała ze mną tańczyć, że niby miałem spuchniętą twarz. Prawda, że twarz miałem spuchniętą, ponieważ akurat wracałem z pewnej zabawy tanecznej w Hostiwarzu, ale takiej obrazy ścierpieć nie mogłem, więc powiadam: — Żeby mi szanowna panienka nie zazdrościła, to służę pani i ja. — I wlepiłem jej, co się należało, ale z takim