Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/442

Ta strona została uwierzytelniona.

innego nie robiłem, tylko spałem sobie z Węgierkami. Trzeba było widzieć mnie wtedy. Co dzień inna. Młode, starsze, panny, mężatki, jak się zdarzyło. Odbywałem ten kurs mierniczy tak rzetelnie, że gdy potem wróciłem do pułku, to ledwo nóżki za sobą powłóczyłem. Najwięcej kosztowała mnie żona pewnego adwokata. Pokazała mi, na co stać Węgierki. Nos mi pogryzła i przez całą noc oka mi zmrużyć nie dała.
Powiada, że zaczął korespondować — pułkownik poufale klepnął nadporucznika po ramieniu. — Znamy się na tym. Niech pan nic nie mówi, bo ja mam o całej sprawie swoje własne zdanie. Związał się pan z babiną, jej małżonek was wytropił, a ten idiotyczny Szwejk:...
— Ale co prawda, to prawda, panie nadporuczniku, ten Szwejk, to jednak charakter, że tak dobrze spisał się z pańskim listem. Takiego człowieka szkoda trzymać w areszcie. Wychowanie wojskowe ma. Bardzo mi się ten chłop podoba. Koniecznie trzeba będzie śledztwo przeciw niemu przerwać i sprawie łeb ukręcić. Pana sponiewierali w gazetach, więc obecność pańska jest tu zupełnie zbędna. W ciągu tygodnia wyprawiona zostanie marszkompania na front rosyjski. Jest pan najstarszym oficerem jedenastej kompanii, więc pojedzie pan jako jej dowódca. W brygadzie zostały poczynione odpowiednie zarządzenia. Niech pan powie feldfeblowi rachuby, żeby panu poszukał jakiego innego służącego zamiast tego Szwejka.
Nadporucznik Lukasz odpowiedział pułkownikowi wdzięcznym spojrzeniem, ale pułkownik mówił dalej:
— Szwejka przydzielam panu jako Kompanie-Ordonnanz.
A więc wszystko jest w porządku. Życzę panu, aby się pan odznaczył na wschodnim froncie, i w ogóle wszystkiego najlepszego. A jeśli spotkamy się znowuż kiedy, to niech pan nie unika naszego towarzystwa, jak to było w Budziejowicach. Trzeba chodzić między nas...