Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/445

Ta strona została uwierzytelniona.

Obok rozmawiających przeszedł żołnierz o bardzo smutnym wyrazie twarzy i z miotłą w ręku.
— To nauczyciel niejaki, z ostatniej marszkompanii — rzekł strzelec, siedzący obok Szwejka — będzie zamiatał swój kąt. Ogromnie porządny człowiek. Siedzi tu za to, że napisał jakieś wierszyki.
— Chodź tu, bracie profesorze! — zawołał na człowieka z miotłą, który wolno i z powagą zbliżył się do ławy.
— Zadeklamuj nam ten wiersz o wszach.
Żołnierz z miotłą chrząknął i zadeklamował:

Wszystko zawszone. Front się wiszcze cały,
Od wszów się roi pod odzieżą.
W wygodnych łóżkach generały
Co dzień bieliznę mają świeżą.
Zawszeni wszyscy: młodzi, starzy,
Nad wszów przyszłością, czuwa straż,
Bo już się z pruską weszką parzy
Nasz stary austriacki wszarz.

Smutny żołnierz z miotłą przysiadł się do towarzystwa i rzekł:
— Tyle tego wszystkiego i dla takiej drobnostki już cztery razy byłem przesłuchiwany przez pana audytora.
— Cała ta wszawa historia nie warta gadania — roztropnie rzekł Szwejk. — Chodzi jedynie o to, kogo sąd będzie uważał za starego wszarza austriackiego. Dobrze pan zrobił, że wtrącił pan słowo o parzeniu, bo od tego zbaranieją zupełnie. Trzeba im będzie wytłumaczyć, że wszarz to samiec wszy, bo inaczej nie wyplącze się pan z tej afery. Przecież nie pisał pan tego z zamiarem obrażenia kogokolwiek. Co do tego nie może być najmniejszej wątpliwości. Panu audytorowi trzeba powiedzieć, że pan to sobie pisał tylko tak, dla swojej prywatnej przyjemności, i że tak samo, jak samiec krowy nazywa się buhaj, tak samiec wszy nazywa się wszarz.
Nauczyciel westchnął: