Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/448

Ta strona została uwierzytelniona.

było z nim gadać, zanim wreszcie audytor dowiedział się, że ten poczciwiec obsługuje miechy u kowala. Po chwili pytają go się: — Więc w cywilu jesteście robotnikiem pomocniczym? — A ten swoje: — Jakim tam robotnikiem pomocniczym! Dymam u Krzyża.
Na korytarzu odezwały się kroki wartownika i wołanie: Zuwachs!“
— Chwała Bogu, będzie nas więcej — ucieszył się Szwejk. — Może mają papierosa albo trochę tytoniu.
Drzwi się otworzyły i do środka został wepchnięty jednoroczny ochotnik, który siedział ze Szwejkiem w areszcie w Budziejowicach i został skazany na skrobanie kartofli w kuchni jakiejś kompanii.
— Niech będzie pochwalony... — rzekł przekraczając próg więzienia, na co Szwejk odpowiedział w imieniu wszystkich: — Na wieki wieków amen.
Jednoroczny ochotnik z zadowoleniem spojrzał na Szwejka, położył na ziemi kołdrę, którą z sobą przyniósł, i przysiadł się na ławie do czeskiej kolonii. Zza cholewek buta powydostawał mnóstwo papierosów i częstował nimi wszystkich. Potem wygrzebał z jakiegoś ukrycia kilka zapałek poprzecinanych wzdłuż na dwoje. Z wielką ostrożnością zapalił papierosa, podał wszystkim ognia i z wesołą obojętnością oświadczył:
— Jestem oskarżony o bunt.
— To nic osobliwego — rzekł Szwejk głosem łagodnym — zwyczajny szpas.
— Szpas i bujda — zgodził się jednoroczny ochotnik — bo przecież wojen nie wygrywa się sprawami sądowymi. Jeśli już koniecznie chcą się ze mną prawować, to niech się prawują. Na ogół wziąwszy, jeden proces sądowy mniej czy więcej nic w sytuacji zmienić nie może.
— A w jaki sposób pan się zbuntował? — zapytał saper Wodiczka, spoglądając z uczuciem sympatii na jednorocznego ochotnika.