Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/452

Ta strona została uwierzytelniona.

cze. — Odprowadzili bratka, związali w kij i zaraz skończyło się z zaniedbanym wychowaniem, z ojcem alkoholikiem i matką prostytutką. Wolał z dobrej woli pójść na front.
— Dzisiaj — rzekł jednoroczny ochotnik — już nikt w wojsku nie wierzy w dziedziczne obciążenie, bo gdyby ludzie jeszcze wierzyli w takie rzeczy, to wszystkie sztaby generalne wszystkich armii trzeba by pozamykać w domach wariatów.
W zamku okutych drzwi zachrzęścił klucz i na progu stanął profos.
— Piechur Szwejk i saper Wodiczka do pana audytora! — zawołał.
Obaj wywołani wstali, a Wodiczka rzekł do Szwejka:
— Widzisz, co te gałgany robią? Dzień w dzień badanie, a na wolność nie wypuszczają. Wolałbym, żeby nas lepiej skazali, niż takie korowody. Wylegujemy się tu całymi dniami, a te łobuzy madziarskie latają sobie po świecie, jakby nidy nic...
Po drodze na badanie, które odbywało się w kancelarii sądu dywizyjnego, umieszczonego w innym baraku, saper Wodiczka razem ze Szwejkiem zastanawiali się nad tym, kiedy właściwie staną przed jakim porządnym sądem.
— Same przesłuchiwania — irytował się Wodiczka — a rezultatu jak nie ma, tak nie ma. Pozapisują masy papieru, a człek się sądu nie doczeka. Zgnijemy za kratami. Powiedz szczerze, czy można żreć te polewki, jakie tu dają? Albo tę kapustę ze zmarzłymi kartoflami? Do stu diabłów, takiej idiotycznej wojny światowej jeszcze nigdy nie widziałem. Wyobrażałem to sobie całkiem inaczej.
— A ja jestem zupełnie zadowolony — rzekł Szwejk. — Przed laty, kiedym służył w wojsku, to nasz feldfebel Solpera mawiał, że w wojsku musi być porządek, i do słów swoich dodawał takie trzaśnięcie w zęby, że się potem o tym porządku wojskowym pamiętało do samej śmierci. Albo taki nieboszczyk oberlejtnant Kwajser, gdy przeglądał karabiny, to nam tłuma-