Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/453

Ta strona została uwierzytelniona.

czył, że każdy żołnierz musi okazywać jak największą brutalność, bo żołnierze, to tylko bydło, które karmi skarb państwa, daje mu żreć, poi go kawą, nabija mu fajkę tytoniem i za to musi to bydełko służyć i milczeć.
Saper Wodiczka zamyślił się i po chwili mówił dalej:
— Jak cię zawoła ten audytor, to pamiętaj Szwejku, żebyś się nie plątał w zeznaniach. Powtórz to, coś mówił poprzednio, żebyś mnie nie wsypał. Główna rzecz to to, że widziałeś, jak na mnie te łobuzy madziarskie napadły. Przecież wszystko to zrobiliśmy na wspólny rachunek.
— Nie bój się, Wodiczko — uspokajał go Szwejk. — Bądź spokojny i nie denerwuj się. Taki sąd dywizyjny, to wielkie głupstwo. Trzeba ci było widzieć, jak zwięźle odbywały się takie sądy polowe przed laty. Służył razem ze mną niejaki Heral, nauczyciel, i ten właśnie Heral opowiadał nam kiedyś, gdy, wszyscy mieliśmy koszarówkę, że w muzeum praskim jest książka, a w tej książce opisany jest sąd wojenny za Marii Teresy. Każdy pułk miał swojego kata, który uśmiercał żołnierzy swego pułku jednego za drugim po terezjańskim talarze od sztuki. I widzisz, ten kat według zapisków tamtej książki zarobił sobie czasem i pięć talarów na dzień.
Naturalnie — dodał Szwejk z wielką powagą — że wtedy pułki były duże i wciąż je po wsiach uzupełniano.
— Jak byłem w Serbii — rzekł na to Wodiczka — to w brygadzie naszej byli tacy amatorzy, co wieszali Serbów za papierosy. Który żołnierz powiesił chłopa, to dostawał dziesięć papierosów „Sport“, za kobietę i dziecko po pięć. Później intendentura zaczęła oszczędzać i rozstrzeliwano Serbów partiami. Razem ze mną służył pewien Cygan; przez długi czas nie wiedzieliśmy, dlaczego był tak często wzywany do kancelarii. Staliśmy wtedy nad Driną. Pewnej nocy, gdy go nie było, wpadło któremuś z nas do głowy, żeby pogrzebać w jego rzeczach, a ten drab miał trzy pełne pudełka po setce papierosów. Wrócił nad ranem do naszej stodoły, a my załatwi-