Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/455

Ta strona została uwierzytelniona.

stument krzyża, a drugą ręką podnosił szklankę z herbatą, przylepioną do okładki kodeksu.
Oderwawszy szlankę od kodeksu, przewracał kartki w książce wypożyczonej z biblioteki kasyna oficerskiego.
Była to książka Fr. S. Krausego z obiecującym nagłówkiem: — Forschungen zur Entwicklungsgeschichte der geschlechtlichen Moral.
Zapatrzył się na naiwne rysunki męskiego i żeńskiego przyrodzenia z dostosowanymi wierszykami, które odkrył uczony Fr. S. Kraus w wychodkach dworca Zachodniego w Berlinie, i nie zwrócił uwagi na przybyłych.
Dopiero zakaszlanie Wodiczki wyrwało go z głębokiej zadumy, która towarzyszyła obserwacji zdobyczy nauki.
Was geht los? — zapytał, przerzucając dalej kartki i szukając dalszego ciągu naiwnych rysuneczków, szkiców i wierszyków.
— Posłusznie melduję, panie audytor — odpowiedział Szwejk — że kolega Wodiczka zaziębił się i teraz kaszle.
Audytor Ruller teraz dopiero spojrzał na Szwejka i na Wodiczkę.
Starał się nadać swej twarzy wyraz surowości.
— Gdzieście się włóczyli, włóczęgi? — rzekł, grzebiąc się w kupie papierów, leżących na stole. — Kazałem wam stawić się o dziewiątej, a tymczasem niedaleko jedenasta.
— Jak stoisz, ty wole jeden! — krzyknął na Wodiczkę, który pozwolił sobie stanąć jakby na „spocznij“ — Jak powiem: Ruht!“ — to będziesz mógł robić z kulasami, co ci się będzie podobało.
— Posłusznie melduję, panie audytor — odezwał się Szwejk — że on ma reumatyzm.
— A ty stul lepiej pysk — rzekł audytor Ruller. — Jak się zapytam, to będziesz odpowiadał. Trzy razy byłeś u mnie na badaniu i sam diabeł wie, kiedy to się skończy. Gdzie mi się te papierzyska pozapodziewały? Mam ja z wami, wy łotry