Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/463

Ta strona została uwierzytelniona.

taki kawałeczek, co czarnego za paznokciem. A gdzie podziałeś strudel?
— Strudel? Ja...
— Nie zapieraj się, boś go zeżarł.
Ostatnie słowa wymówił nadporucznik Lukasz z taką powagą i tak ostro, że Baloun mimo woli cofnął się o dwa kroki.
— Informowałem się w kuchni, co mieliśmy dzisiaj na obiad. Do zupy były na przykład kluseczki z wątróbki. Gdzie podziałeś te kluseczki? Powyciągałeś jedną po drugiej i zeżarłeś po drodze. Następnie była wołowina z ogórkiem. Coś z tym zrobił? Też zeżarłeś. Dwa płaty pieczeni frankfurckiej, a tyś mi przyniósł pół płatka. Były dwa kawałki strudla. Gdzieś go podział? Zeżarłeś wszystko, ty świnio nędzna, mizerna. Pytam się gdzie zaprzepaściłeś strudel? A, w błoto ci wpadł? Ty draniu jeden! Może pokażesz mi miejsce, gdzie leży ten strudel w błocie? A, pies przyleciał, jak na zawołanie, złapał go i uciekł z nim. Jezus Maria, przecież ja cię tak spierę po pysku, że będziesz miał łeb jak szaflik! Jeszcze się ta świnia zapiera. Przecież cię widzieli. Wiesz, kto cię widział? Rechnungsfeldfebel Waniek cię widział na własne oczy. Przyszedł do mnie i mówi: — Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że ta pańska świnia, Baloun, żre pański obiad. Wyjrzałem oknem, a ten żre mój obiad tak łapczywie, jakby przez cały tydzień nic nie jadł. Słuchajcie no, rechnungsfeldfebel, czy naprawdę nie mogłeś pan doszukać się dla mnie innego bydlaka, tylko akurat takiego?
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że Baloun wydawał mi się z całej naszej kompanii marszowej najporządniejszym człowiekiem. Taki z niego niezguła, że nie może zapamiętać ani jednego chwytu, a jakby mu dać w rękę karabin, to jeszcze by się stało jakie nieszczęście. Podczas ostatniego ćwiczenia ślepymi nabojami o mały figiel byłby wystrzelił oko sąsiadowi. Myślałem więc, że przyda się przynajmniej w takiej służbie.