Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/464

Ta strona została uwierzytelniona.

— I będzie pożerał moje obiady — rzekł nadporucznik Lukasz — jakby mu nie wystarczała jego własna porcja! Może masz apetyt na co?
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że ciągle jestem głodny. Jeśli czasem zbywa komu kawałek chleba, to od niego kupuję ten chleb za papierosy, ale to wszystko mało. Ja mam już taką naturę. Czasem zdaje mi się, że już jestem syty, ale gdzie tam! Za chwilę po jedzeniu zaczyna mi kruczyć w brzuchu i mój drański żołądek znowuż domaga się żarcia. Bywa i tak, że mi się zdaje, że się przejadłem i że już by się w żołądku nic nie zmieściło, ale to się tylko tak zdaje. Jak tylko zobaczę, że ktoś je, albo poczuję zapach jedzenia, to mi się w żołądku zrobi tak pusto, że aż się na płacz zbiera. Żołądek zaczyna domagać się swoich praw, a ja połykałbym w takiej chwili kamienie. Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że już prosiłem, żeby mi wydali podwójną porcję. W Budziejowicach zachodziłem z tego powodu do pułkowego doktora, a doktór kazał mnie zabrać do lazaretu i przez trzy dni dawał mi na cały dzień po garnuszku czystej polewki. Ja cię, powiada, ty kanalio, nauczę być głodnym! Jak mi tu przyjdziesz jeszcze raz, to wyjdziesz ode mnie jak tyczka chmielowa! Mnie nie potrzeba jakichś dobrych rzeczy, bo nawet najzwyczajniejsze pobudzają mój apetyt, aż mi się śliny robią. Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, iż proszę grzecznie, żeby mi została przyznana druga porcja. Gdyby nie starczyło mięsa, to przynajmniej te dodatki, jak na przykład kartofle, kluski, trochę sosu... Tych rzeczy zawsze sporo zostaje.
— Dobrze. Wysłuchałem cierpliwie twoje zuchwalstwa, Balounie — odpowiedział nadporucznik Lukasz, a zwracając się do feldfebla, pytał: — Słyszał pan kiedy, panie rechnungsfeldfebel, aby żołnierz dawniejszy odważył się na taką zuchwałość, jak ten drab? Zeżarł mi obiad i jeszcze chce, żeby mu została przyznana porcja podwójna. Ale ja cię zabezpieczę przed niestrawnością!