Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/471

Ta strona została uwierzytelniona.

Powiedzże mi coś, miły mój, przemów do mnie!
Nadporucznik Lukasz przerwał to męczące milczenie słowy, w które starał się włożyć jak najwięcej złośliwej ironii:
— Uprzejmie was witam, mój Szwejku. Dziękuję za odwiedziny takiego wielce miłego gościa!
Ale nie utrzymał się w tym tonie. Złość dni minionych odezwała się w nim tak mocno, że pięścią huknął w stół z całej siły, aż kałamarz podskoczył, a atrament trysnął na listę żołdu i powalał ją. Nadporucznik, podrzucony tłumioną wściekłością, rzucił się ku Szwejkowi, stanął tuż przed nim i wrzasnął:
— Ach ty bydlę jedno! — i zaczął biegać po ciasnej kancelarii, a za każdym razem, gdy mijał Szwejka, spluwał.
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant — rzekł Szwejk, gdy nadporucznik Lukasz nie przestawał chodzić i drzeć papierów, po które sięgał, gdy przechodził obok stołu — że list oddałem, jak się należy. Znalazłem szczęśliwie panią Kakonyi i muszę przyznać, że jest to kobieta bardzo ładna. Widziałem ją wprawdzie tylko przez chwilę, gdy płakała...
Nadporucznik Lukasz usiadł na pryczy podoficera rachuby i zawołał głosem zachrypłym:
— Kiedy się to wszystko skończy, do stu diabłów!?
Szwejk mówił dalej, jakby nigdy nic:
— Potem spotkała mnie drobna przykrość, ale wszystko wziąłem na siebie. Co prawda, nie chcieli mi wierzyć, że my sobie pisujemy z tą panią, więc wolałem list połknąć, gdy się nadarzyła okazja, żeby ich wyprowadzić w pole. Potem, sam już nie pamiętam, w jaki sposób wplątałem się do jakiejś nieznacznej awanturki. Ale i z tego się wygrzebałem. Niewinność moja okazała się w całej pełni, zostałem odesłany do regimentsraportu, a dochodzenie śledcze przeciwko mnie zostało umorzone. W kancelarii pułkowej czekałem parę minut na pana obersta, który trochę pourągał i kazał mi, żebym się zaraz zameldował u pana jako ordynans kompanii i żebym