Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/477

Ta strona została uwierzytelniona.

— No to powinieneś być trochę dowcipniejszy... I jeszcze jedno: Kiedy poszedł wasz rechnungsfeldfebel do kancelarii?
— Wezwali go przed chwilą.
— I trzeba cię dopiero mocno za język pociągnąć, żebyś powiedział o tym. Nasz także poszedł przed chwilą. Coś się na pewno szykuje. Z taborem nie rozmawiałeś?
— Nie rozmawiałem.
— Ach, ty gawronie! I jeszcze powiada, że pochodzi z Pragi! I nic cię to wszystko nie obchodzi? Gdzie latasz całymi dniami?
— Dopiero przed godziną zostałem zwolniony z aresztu sądu dywizyjnego.
— A, to inna sprawa, kolego. W takim razie jeszcze dzisiaj przyjdę do ciebie, żeby się zapoznać. Oddzwoń dwa razy.
Szwejk chciał sobie zapalić fajkę, gdy wtem znowuż odezwał się telefon.
„Całuj psa w nos z całym swoim telefonem — pomyślał Szwejk. — Akurat ci będę ględził z byle kim“.
Ale telefon terkotał nieubłaganie dalej, tak że wreszcie stracił Szwejk cierpliwość. Sięgnął po słuchawkę i wrzasnął:
— Halo, kto tam? Tutaj ordynans Szwejk z jedenastej kompanii marszowej.
W odpowiedzi odezwał się głos nadporucznika Lukasza:
— Co wy tam robicie? Gdzie jest Waniek? Zawołajcie mi go zaraz do telefonu!
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że niedawno telefonowali...
— Słuchajcie, mój Szwejku: nie mam czasu na żadne ględzenie. Wojskowe rozmowy telefoniczne, to nie pogawędka okazyjna, gdy się kogoś przez telefon zaprasza na obiad. Rozmowy telefoniczne muszą być krótkie i jasne. Przy takich rozmowach nie mówi się: Posłusznie melduję, panie oberlejtnant. Nie potrzeba. Więc pytam się, Szwejku, czy macie pod ręką Wańka. Żeby zaraz przyszedł do telefonu.