Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/48

Ta strona została uwierzytelniona.


V
Szwejk w komisariacie policji przy ulicy Salma.


Po pięknych słonecznych dniach w domu wariatów zwaliły się na Szwejka godziny ciężkich prześladowań. Inspektor policji Braun scenę spotkania ze Szwejkiem zaaranżował z okrucieństwem rzymskich żołdaków z czasów przemiłego cesarza Nerona. Tak, jak wtedy mawiano: — Rzućcie tego łajdaka chrześcijanina lwom — tak pan inspektor Braun rzekł twardo: — Za kratę z nim!
Ani słówka więcej, ani mniej. Tylko oczy pana inspektora policji Brauna błysnęły osobliwą rozkoszą perwesji.
Szwejk skłonił się i rzekł: — Jestem gotów, panowie. Mniemam, że krata znaczy to samo, co separacja, a to nie jest takie kiepskie.
— Nie pytlujcie nam tu za wiele — odpowiedział policjant, na co Szwejk replikował: — Jestem całkiem skromny i wdzięczny za wszystko, co panowie dla mnie uczynić raczą.
W celi siedział na pryczy mąż niejaki w głębokiej zadumie. Siedział apatycznie, a z miny jego było widać, że ani na chwilę nie przypuszczał, że to dla niego otwierają drzwi, aby mu przywrócić wolność, gdy w zamku zazgrzytał klucz.
— Moje uszanowanie wielmożnemu panu — rzekł Szwejk siadając obok niego na pryczy. — Która też może być godzina?