Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/480

Ta strona została uwierzytelniona.

Fuchsie nawet śladu nie zostanie. Moi złoci, wy nie znacie pana oberlejtnanta.
Szwejk okiem triumfatora rozejrzał się po szarżach. Jego przemówienie zaskoczyło wszystkich i przygnębiło.
Plutonowy Fuchs mruknął coś niezrozumiałego i szybko się oddalał, a Szwejk wołał za nim:
— Czy mogę zatelefonować do pana oberlejtnanta, że wszystko w porządku?
— Zaraz będę z dziesięciu szeregowcami w magazynie — zawołał w odpowiedzi Fuchs, a Szwejk, nie powiedziawszy już ani słowa, oddalał się od podoficerów zaskoczonych wystąpieniem Szwejka nie mniej od Fuchsa.
— Już się zaczyna — rzekł niski kapral Błażek. — Będziemy się pakowali.
Po powrocie do kancelarii Szwejk znowuż nie mógł zapalić sobie fajki, bo wzywał go telefon. Znowuż rozmawiał ze Szwejkiem nadporucznik Lukasz.
— Gdzie wy latacie, Szwejku? Dzwonię już po raz trzeci i nikt się nie odzywa.
— Załatwiałem to, co mi pan rozkazał.
— Już poszli?
— Ma się wiedzieć, że poszli, ale nie wiem, czy już odeszli. Może polecieć jeszcze raz?
— Znaleźliście plutonowego Fuchsa?
— Znalazłem, panie oberlejtnant. Naprzód powiada: co? I dopiero jakem wyłożył, że rozmowy telefoniczne muszą być jasne i krótkie...
— Nie ględźcie, Szwejku... Czy Waniek jeszcze nie wrócił?
— Nie wrócił, panie oberlejtnant.
— Nie wrzeszczcie tak głośno. Czy nie wiecie, gdzie może być ten zatracony Waniek?
— Nie wiem, panie oberlejtnant, gdzie może być ten zatracony Waniek.
— Był w kancelarii pułkowej, ale gdzieś poszedł. Przypu-