Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/481

Ta strona została uwierzytelniona.

szczam, że niezawodnie będzie w kantynie. Idźcie więc, Szwejku, do kantyny i powiedźcie mu, żeby zaraz poszedł do magazynu. I jeszcze jedno: poszukajcie natychmiast kaprala Blażka i powiedźcie mu, żeby zaraz odwiązał tego Balouna, a Balouna poślijcie do mnie. Powieście słuchawkę.
Szwejk chciał popatrzeć, jak będą odwiązywali Balouna, i razem z kapralem Blażkiem poszedł do słupka. Kapral Blażek mamrotał pod nosem:
— Jak mają pietra, to się robią grzeczni.
Po odwiązaniu Balouna, Szwejk szedł z nim razem kawałek drogi, bo śpieszył do kantyny, żeby tam poszukać Wańka.
Baloun patrzył na Szwejka jak na swego wybawcę i obiecywał mu, że podzieli się z nim każdą przesyłką, jaką otrzyma z domu.
— U nas teraz będą bić wieprze — mówił Baloun melancholijnie. — Jaki salceson wolisz: szwabski czy włoski? Mów, bracie, szczerze, ja dzisiaj wieczorem będę pisał do domu. Moja świnia będzie miała chyba ze stopięćdziesiąt kilo. Głowę ma jak buldog. Takie świnie są najlepsze. Słonina będzie na osiem palców chyba. Jak byłem w domu, to sam robiłem kiszki i podgarlanki i obżerałem się farszem do rozpuku. Łońskiego roku świnia ważyła sto sześćdziesiąt kilo.
Ale była to świnia, że proszę siadać — mówił jak w natchnieniu, mocno ściskając rękę Szwejka, gdy się z nim rozstawał. — Wychowałem ją na samych kartoflach i aż miło było patrzeć, jak jej sadła przybywa. Szynki nasoliłem, a taki płat pieczonego pekeflejszu z knedlami posypanymi skwarkami i z kapustą, to takie papuniu, że tylko palce lizać. Jak po takim jedzeniu smakuje piwko! I takie zadowolenie ogarnia człowieka od stóp do głów... I wszystko to zabrała nam wojna.
Brodaty Baloun westchnął głęboko i pośpieszył do kancelarii pułkowej, podczas gdy Szwejk zwrócił kroki w stronę kantyny i poszedł dalej starą aleją wysokich lip.
Feldfebel rachuby Waniek siedział tymczasem jak naj-