Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/486

Ta strona została uwierzytelniona.

raż kuchnia pułkowa mogła się pochwalić, że ma kucharza — okultystę, który, zaglądając w głębię tajemnic życia i śmierci, umiał przyrządzić taką świetną polędwicę albo wyczynić takie kapitalne ragoût, że pod Komarowem śmiertelnie ranny porucznik Dufek nie wołał nikogo, tylko Jurajdę.
— Tak jest — rzekł prosto z mostu Jurajda, który ledwo mógł usiedzieć na krześle, a roztaczał na dziesięć kroków dokoła siebie zapach rumu — gdy dla pana obersta nic już nie zostało i gdy widział tylko duszone kartofle, tedy wpadł w stan gaki. Czy pan wie, co to jest gaki? To stan głodnych duchów. Więc rzekłem do niego: Czy ma pan oberst dość siły do przyzwyciężania przeznaczeń losowych, chociaż nie starczyło dla pana cielęciny z nerką? W karmie jest widać pisane, że ma pan dostać na dzisiejszą kolację bajeczny omlet z siekaną i duszoną wątróbką cielęcą.
Drogi przyjacielu — rzekł po chwili szeptem do feldfebla rachuby i zrobił mimowolny ruch ręką, którym poprzewracał wszystkie stojące przed nim na stole szklanki.
— Jest byt i niebyt wszystkich zjawisk, kształtów i rzeczy — dodał zasępiony kucharz, spoglądając na poprzewracane naczynia. — Kształt, to niebyt, a niebyt, to kształt. Niebyt nie różni się od kształtu, kształt nie różni się od niebytu. Co niebyt to kształt, co kształt to niebyt.
Kucharz — okultysta owinął się płaszczem milczenia, wsparł głowę na ręku i spoglądał na mokry zalany stół.
Sztabsfeldfebel mamrotał dalej coś, co nie miało ani głowy, ani pięty:
— Zboże zniknęło z pola, zniknęło — in dieser Stimmung erhielt er Einladung und ging zu ihr. Zielone święta bywają wiosną.
Feldfebel rachuby bębnił palcami po stole, pił i od czasu do czasu myślał o tym, że na niego czeka dziesięciu szeregowców z plutonowym przy magazynie.
Na samo wspomnienie o tym roześmiał się i machnął ręką.