Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/49

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja na godzinę gwiżdżę — odpowiedział mąż zamyślony.
— Jest tu nienajgorzej — nawiązywał Szwejk rozmowę — na przykład ta prycza jest z drzewa heblowanego.
Poważny człowiek nie odpowiedział, ale wstał i zaczął chodzić po celi krokiem szybkim, przemierzając przestrzeń między pryczą a drzwiami, jakby się śpieszył i pragnął coś uratować.
Tymczasem Szwejk z dużym zainteresowaniem przyglądał się napisom nagryzmolonym na ścianach. Był tam na przykład jeden napis, którego autor przysięgał niebu toczyć z policją walkę na śmierć i życie. Tekst był taki:
Dam ja wam, dranie!
Inny więzień napisał:
Całujcie mnie w nos koguty.
Inny stwierdzał prosty fakt:
Siedziałem tu 5 czerwca 1913 i obchodzono się ze mną przyzwoicie. Józef Mareczek, kupiec z Wrszowic.
Ale był tu też jeden napis, wstrząsający do głębi:
Łaski, wielki Boże! a pod tym dopisek:
Pocałujcie mnie w d.
Litera d była przekreślona, a na boku dużymi literami przypisano: POŁĘ. Jakaś dusza poetycka napisała obok tego wiersze:

Nad strumykiem zasmucony siedzę,
Góra słonko złote przesłoniła,
A ja tęsknym okiem w dal spoglądam,
Tam, gdzie mieszka moja miła.

Człowiek, który biegał między drzwiami a pryczą tak szybko, jakby chciał zdobyć rekord w biegu maratońskim, zatrzymał się zdyszany, usiadł na dawnym swoim miejscu, wsparł głowę na dłoniach i ryknął nagle: — Wypuśćcie mnie na wolność!