Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/493

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gotuj sobie, Balounie, gotuj — rzekł, odpinając szablę — jutro każę ci przypisać drugą porcję chleba.
Nadporucznik był w nastroju bardzo sentymentalnym, więc usiadł i zaczął pisać list do cioci:

Kochana Ciotuniu!
Właśnie otrzymałem rozkaz, abym był gotów na front razem ze swoją marszkompanią. Być może, iż ten list jest ostatni z tych, jakie otrzymałaś ode mnie, bo wszędzie toczą się walki zaciekłe, a straty nasze są duże. Dlatego trudno mi kończyć ten list zwykłym słowem „Dowidzenia“. Stosowniej jest napisać: „Zostań z Bogiem!“

— Resztę dopiszę rano — pomyślał nadporucznik i ułożył się do snu.
Baloun widząc, że nadporucznik zasnął na dobre, zaczął szukać i szperać po izbie, jak jaki karaluch. Otworzył walizkę nadporucznika i nadgryzł tabliczkę czekolady, ale przestraszył się bardzo, gdy właściciel czekolady poruszył się przez sen. Szybko schował nadgryzioną czekoladę do walizki i przycichł.
Potem zakradł się ku stołowi i odczytał słowa Lukasza, pisane do ciotki.
Wzruszyło go osobliwie to ostatnie słowo: Zostań z Bogiem.
Położył się więc na sienniku przy drzwiach i zaczął wspominać swój dom rodzinny i bicie wieprzy.
Bardzo żywo przedstawiał mu się miły obraz nakłuwania salcesonu, żeby z niego powypuszczać powietrze i żeby przy gotowaniu nie pękł.
Zasnął niebawem, kołysany wspomnieniem, jak to u sąsiada pękł duży szwabski salceson i rozgotował się cały.
Śniło mu się, że przy biciu wieprza ma w domu jakiegoś niezdarę rzeźnika i że przy nadziewaniu podgarlanek pękają flaki. Potem znowuż, że rzeźnik zapomniał narobić kiszek, że gdzieś zapodziała się głowizna i że zabrakło zatyczek do podgarlanek. Wreszcie przyśniło mu się coś o sądzie polowym,