Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/504

Ta strona została uwierzytelniona.

austriacko-węgierskim froncie, a chcąc ślady swej bytności na mapie zagrzebać, porozrzucał łapami chorągiewki i rozmazał łajno po wszystkich pozycjach, zasikał fronty i brückenkopfy i zapaskudził wszystkie korpusy armii.
Pułkownik Schröder był bardzo krótkowzroczny i oficerowie kompanij marszowych z wielkim zainteresowaniem spoglądali na niego, gdy zbliżał się do kupek pozostawionych na mapie przez kocura.
— Stąd, panowie, ku Sokalowi nad Bugiem — rzekł pułkownik Schröder proroczo i posuwał palcem na pamięć w stronę Karpat, przy czym palec jego wjechał do jednej z tych kupek, którymi kocur uplastycznił mapę frontów.
Wahrscheinlich Katzendreck, Herr Oberst — jeden za wszystkich wyjaśnił sytuację kapitan Sagner, uśmiechając się bardzo uprzejmie.
Pułkownik Schröder wpadł do sąsiedniej kancelarii, skąd słychać było istny potok złorzeczeń i straszliwą groźbę, że komuś każe pozlizywać wszystkie kupki po kocurze.
Przesłuchanie było krótkie. Stwierdzono, że kocura przed dwoma tygodniami przytaszczył do kancelarii najmłodszy pisarz Zwiebelfisch. Po takim stwierdzeniu kazano Zwiebelfischowi spakować swoje manatki, a starszy pisarz zaprowadził go na odwach, gdzie aresztant będzie siedział aż do dalszych rozporządzeń pana pułkownika.
Na tym zakończyła się właściwie cała konferencja. Gdy pułkownik Schröder powrócił między oficerów cały czerwony od złości, nie pamiętał już, że ma jeszcze do omówienia sprawę jednoroczniaka Marka i samozwańczego plutonowego Tevelesa.
— Proszę panów oficerów — rzekł zwięźle — aby byli gotowi i oczekiwali dalszych moich rozkazów i instrukcyj.
W ten sposób jednoroczniak i Teveles pozostali nadal na odwachu, a gdy przybył do nich Zwiebelfisch, mogli zagrać