Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/539

Ta strona została uwierzytelniona.

rem uniwersytetu, a na „zechcyku“ zna się jak koza na pieprzu. Kto teraz rozdaje?
— Zagrajmy w oczko — proponował kucharz-okultysta.
— W takim razie opowiadaj nam pan lepiej coś o wędrówce dusz — rzekł sierżant rachuby — jakeś pan opowiadał pannie w kantynie wtedy, coś to sobie potłukł nos.
— O wędrówce dusz także już słyszałem — odezwał się Szwejk. — Już przed laty postanowiłem zabrać się z przeproszeniem do samokształcenia, jak to się mówi, żeby dotrzymywać kroku postępowi. Więc chodziłem do czytelni Związku Przemysłowego w Pradze, ale ponieważ byłem obdarty, a dziurami przeświecał mi zadek, więc mnie do czytelni nie wpuścili, bo myśleli, że przyszedłem kraść palta. Ubrałem się tedy po świątecznemu, poszedłem do czytelni muzealnej i wypożyczyłem tam sobie taką jedną książkę o wędrówce dusz. Czytałem ją ze swoim kolegą i doczytałem się w niej, że pewien cesarz indyjski po śmierci przemienił się w świnię, a gdy tę świnię zarżnęli, przemienił się w małpę, z małpy stał się jamnikiem, a z jamnika stał się ministrem. Potem, kiedym już służył w wojsku, przekonałem się, że w tym musi być trochę prawdy, bo kto tylko miał jaką gwiazdkę na kołnierzu, nazywał wszystkich żołnierzy albo morskimi świniami, albo jakimi innymi zwierzętami, z czego dałoby się łatwo wywnioskować, że ci prości żołnierze musieli kiedyś być sławnymi wodzami. Ale podczas wojny wędrówka dusz jest rzeczą bardzo głupią. Diabli wiedzą, ile to trzeba przebyć różnych przemian, zanim się człowiek stanie, powiedzmy, telefonistą, kucharzem czy frajtrem, a tu raptem poszarpie go granat, dusza jego przechodzi w konia artyleryjskiego, a w całą baterię, gdy się przystrzeliwuje, wali znowu granat i zabija konia, w którego wcielił się ten nieboszczyk, i znowu dusza przeprowadza się w pierwszą lepszą krowę przy toborach, a z tej krowy robią gulasz dla żołnierzy, a dusza krowy przechodzi w telefonistę, z telefonisty...