Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/54

Ta strona została uwierzytelniona.

dział? Czy też będą musiały chodzić żebrać i oddawać się różnym występkom.
Ozwało się łkanie.
— Moje biedne dziatki! Moja biedna żona!
Niesumienny skruszony grzesznik wstał i rozgadał się o swoich dziatkach: ma ich pięcioro, najstarszy ma lat dwanaście i należy do tych tam harcerzy. Pije tylko wodę, a ojciec powinien sobie brać przykład z niego, taki ojciec, który po raz pierwszy w życiu dopuścił się takiej rzeczy.
— Do harcerzy należy? — zapytał Szwejk. — Bardzo lubię słuchać opowiadania o tych harcerzach. Pewnego razu w Mydłowarach koło Zliwia, powiat Hluboka, kapitanat Czeskie Budziejowice, akurat wtedy, jakeśmy tam — dziewięćdziesiąty pierwszy pułk — mieli ćwiczenia, chłopi okoliczni zrobili obławę na harcerzy w lesie gminnym, bo im się tam bardzo rozplenili. Złapali trzech. Ten najmniejszy z nich, gdy go wiązali, kwilił, piszczał i tak narzekał, że my, zahartowane wojaki, nie mogliśmy na to patrzeć i woleliśmy odejść. Przy tym wiązaniu ci trzej harcerze pokąsali ośmiu chłopów. Potem na mękach u wójta, pod trzciną zeznali, że w całej okolicy nie ma ani jednej łąki, której nie byliby wygnietli, gdy się wygrzewali na słońcu, dalej, że jeden łan żyta na pniu przed samymi żniwami koło Rażyc spalił się tylko skutkiem nieszczęśliwego wypadku, kiedy sobie w życie na rożnie piekli sarenkę, upolowaną przy pomocy noża w lesie gminnym. W ich norze leśnej znaleziono przeszło pół korca ogryzionych kości drobiu i dziczyzny, ogromne mnóstwo pestek czereśni, zatrzęsienie ogryzków z niedojrzałych jabłek i innych dobrych rzeczy.
Ale niefortunny ojciec harcerza pocieszyć się nie dał.
— Co ja zrobiłem? — biadał. — Reputację mam zmarnowaną!
— Słusznie pan powiedział — rzekł Szwejk z wrodzoną szczerością. — Po tym, co się stało, musi pan mieć reputację zmarnowaną na całe życie, ponieważ znajomi pańscy dodadzą