Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/543

Ta strona została uwierzytelniona.

ników, a ten znowu nie wpadł na żaden lepszy koncept, tylko posłał natychmiast po małżonkę pana Stendlera, żeby się z nim załatwiła. Posyłają go z urzędowym zleceniem, a konkurencyjna firma przyłapuje go in flagranti. — Od tego czasu — mawiał zawsze pan Stendler, gdy się zgadało o takich rzeczach — mam łeb jeszcze bardziej guzowaty.
— Więc gramy dalej. Po pięć, po dziesięć?
Grali dalej. Pociąg zatrzymał się na stacji Moszon. Już był wieczór, więc nikogo nie wypuszczali z wagonów.
Gdy pociąg ruszył w dalszą drogę, z jednego wagonu ozwał się głos tak potężny, że przygłuszał turkotanie pociągu. Jakiś żołnierz z gór Kasperskich w nabożnym nastroju wieczorowym straszliwym rykiem opiewał cichą noc, spływającą na węgierskie równiny.

Gute Nacht! Gute Nacht!
Allen Müden sei’s gebracht.
Neigt der Tag stille zu Ende
ruhen alle fleiss’gen Hände,
bis der Morgen ist erwacht.
Gute Nacht! Gute Nacht!

Halt Maul, du Elender! — przerwał ktoś sentymentalnemu śpiewakowi i śpiewak zamilkł. Odciągnęli go od okna.
Ale pracowite ręce nie spoczęły do samego rana. Jak wszędzie przy blasku świeczek, tak i tutaj przy świetle małej lampki naftowej zawieszonej na ścianie, grano w karty, a gdy ktoś wpadał, Szwejk mówił o różnicach istniejących między różnymi grami w karty i o sprawiedliwości tych gier. Przy jednej grze trzeba pamiętać o tym, przy drugiej o tamtym. W jednej jest przymus, w drugiej przymusu nie ma. Tu się ryzykuje mniej, tam więcej.
— Zagrajmy sobie w zdróweczko — zaproponował Waniek, a wszyscy zgodzili się chętnie.
— Czerwienna siódemka — meldował Szwejk, przekłada-