Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/557

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zostawcie sobie swoje rozumy na własny użytek — jęknął nadporucznik Lukasz.
— Przecież ja, panie oberlejtnant, zaraz się pana pytałem przez telefon, czy chce pan obie części od razu, a pan mi też odpowiedział tak samo jak teraz, żebym sobie swoje rozumy zostawił dla siebie. Kto by się tam, mówił pan, objuczał książkami. Więc pomyślałem sobie, że jeśli takie jest pańskie mniemanie, to inni panowie będą mieli zdanie podobne. Pytałem także naszego Wańka, bo on ma już doświadczenie frontowe. Odpowiedział mi, że naprzód wszyscy panowie oficerowie myśleli, że wojna, to taka bujda na resorach, i każdy z nich wiózł z sobą całą bibliotekę, jakby się wybierał na letnie mieszkanie. Od arcyksiężniczek otrzymywali w prezencie całe zbiorowe wydania różnych poetów, a książki były takie ciężkie, że pucybuty uginali się pod nimi i przeklinali dzień swego narodzenia. Waniek mówił, że z tych książek w ogóle nie było żadnej pociechy, o ile chodzi o skręcanie papierosów, bo wszystkie były drukowane na papierze grubym i ładnym, a znowuż na latrynie to by sobie człowiek takimi poezjami zdarł cały zadek, z przeproszeniem. Na czytanie nie było czasu, bo stale trzeba było uciekać, więc książki wyrzucano, gdzie popadło, a potem nastał już taki zwyczaj, że jak tylko dała się słyszeć kanonada, pucybut od razu wyrzucał książki baletrystyczne. Gdy to usłyszałem, postanowiłem jeszcze raz zwrócić się do pana, żeby wiedzieć dokładnie, co trzeba zrobić, a pan mi odpowiedział, że jak mi coś zasiędzie w moim idiotycznym łbie, to nie ustąpię, dopóki nie dostanę po pysku. Więc do kancelarii batalionu zaniosłem tylko pierwszą część tej powieści, a drugą część zostawiłem tymczasem w naszej kancelarii kompanii. Myślałem, że jak panowie oficerowie przeczytają część pierwszą, to im się wyda część drugą niby z czytelni, ale raptem przyszedł rozkaz, że jedziemy, i telefonogram, że wszystko niepotrzebne ma być złożone w magazynie pułku. Więc jeszcze zapytałem Wańka,