Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/564

Ta strona została uwierzytelniona.

obie. A pan oberlejtnant Szeba, któremu chciało się jeść i który przyszedł akurat przed obiadem do nas w goście, też się najadł. Ale po obiedzie powiada: — Tylko mi nie gadaj, że to jedna porcja. Na całym świecie nie dostaniesz á la carte całego nadziewanego gołąbka. Jeśli zdobędę dzisiaj pieniądze, to poślę sobie do tej twojej restauracji po obiad. Powiedz mi szczerze, że to porcja podwójna. — Pan oberlejtnant wezwał mnie, żebym potwierdził, że dał mi pieniądze tylko na jedną porcję, bo nie wiedział, że oberlejtnant Szeba do niego przyjdzie. Odpowiedziałem, że dał mi pieniądze na zwyczajny obiad. — No widzisz — powiada mój oberlejtnant — a bywa jeszcze lepiej. Niedawno przyniósł mi Szwejk dwa gęsie uda na obiad. Wyobraź sobie tylko: rosół z makaronem, sztuka mięsa z sosem sardelowym, dwa gęsie uda, kapusty pod sam sufit i jeszcze naleśniki.
— Mmmm jakie dobre żarcie! — mlaskał Baloun językiem.
Szwejk zaś mówił dalej:
— Ale to był kamień obrażenia. Pan oberlejtnant Szeba dnia następnego posłał rzeczywiście po obiad do naszej restauracji, a jego służący przyniósł mu ździebko pilafu z kury, dobre dwie łyżeczki, nie więcej. A pan oberlejtnant Szeba rzucił się na niewinnego człowieka, że połowę zeżarł. Ten mu na to, że niewinny. A pan oberlejtnant Szeba buch go w pysk i każe mu, żeby sobie za przykład brał mnie. Jakie to ja, powiada, noszę porcje panu oberlejtnantowi Lukaszowi. Więc ten niewinny a spoliczkowany żołnierz rozpytał się o wszystko w restauracji zaraz nazajutrz, opowiedział swemu panu, jak się rzeczy mają, a tamten powtórzył mojemu oberlejtnantowi. Siedzę ja raz wieczorem z gazetką w garści i odczytuję sobie wiadomości sztabów nieprzyjacielskich, a tu wchodzi mój oberlejtnant blady i prosto do mnie, żebym mu powiedział, ile zapłaciłem tych podwójnych porcyj w restauracji, bo on już wszystko wie, i zapieranie na nic się nie zdało. Że jestem