Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/568

Ta strona została uwierzytelniona.

więc mogłoby wyglądać na to, że się z tego nieszczęścia cieszycie. Ten Biegler to straszny czechożerca...
— Przecież ja nic takiego nie powiedziałem — odpowiedział Szwejk tonem, wyłączającym wszelkie wątpliwości. — Tyle tylko powiedziałem, że się ten kapral nadział akuratnie i miał kiszki w spodniach... Przecież on mógł...
— No, mój Szwejku, dajmy już spokój temu gadaniu. — Sierżant Waniek splunął.
— To wszystko jedno — zauważył jeszcze Szwejk — czy kiszki mają mu wyleźć z brzucha dla najjaśniejszego pana, czy tak oto. I tak już spełnił swój obowiązek... Bo przecież on mógł...
— Patrzcie no, Szwejku — przerwał mu Waniek — jak się obładował ordynans batalionu Matuszicz i jakie dobre rzeczy taszczy do wagonu sztabowego. Aż dziw, że się nie przewrócił na szynach.
Na krótko przedtem między kapitanem Sagnerem a uczynnym kadetem Bieglerem doszło do bardzo ostrej rozmowy.
— Bardzo się dziwię, panie kadecie Biegler — mówił kapitan Sagner — dlaczego pan nie zameldował mi natychmiast, że się nie fasuje tych 15 deka salami. Muszę ja dopiero wyjść z wagonu i przekonać się, dlaczego to żołnierze wracają od magazynu z pustymi rękoma. A panowie oficerowie zachowują się tak, jakby rozkaz nie był wcale rozkazem. Powiedziałem przecie: Do magazynu kompania za kompanią plutonami. To znaczy, że jeśli w magazynie nie dostało się nic, to wracać stamtąd trzeba także plutonami. Panu, kadecie Biegler, nakazałem pilnować porządku, ale pan wszystko puścił kantem. Byłeś pan kontent, że nie potrzebujesz się trudzić liczeniem porcyj salami. Natomiast, jak widziałem oknem wagonu, poszedł pan popatrzeć na nadzianego deutschmeistra. A kiedy następnie kazałem pana zawołać, to nie miał pan w swojej kadeckiej fantazji nic pilniejszego do zrobienia, jak tylko