Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/580

Ta strona została uwierzytelniona.

trzydziestoósemce mogła być tylko czterdziestodwucentymetrówka. Nic lepszego nie wyrabiają jak dotąd, panie generale.
— Ale dokąd jedziemy?
— Lecimy do nieba, panie generale, i trzeba omijać komety. Takie komety są znacznie gorsze od największych granatów.
— Teraz pod nami jest Mars — rzekł szofer po długim milczeniu.
Biegler czuł się znowu spokojny.
— Czy znasz pan dzieje bitwy narodów pod Lipskiem? — zapytał. — Kiedy to marszałek połowy, książę Szwarcenberg, szedł na Libertkowice 14 października 1813 roku i gdy 16 października toczyła się walka o Lindenau? Wtedy generał Merweldt staczał swoje walki, wojska austriackie były w Wachowie, a 19 października padł Lipsk.
— Panie generale — rzekł szofer z wielką powagą — jesteśmy właśnie przed niebieską bramą, proszę wysiadać! Przez bramę niebieską przejechać nie podobna, bo jest tu wielki tłok. Sami żołnierze.
— Przejedź którego z nich, to nam poschodzą z drogi! — krzyczy na szofera.
I wychylając się z samochodu, woła:
Achtung, sie Schweinebande! Co za bydło! Widzą generała, ale nie chce im się zrobić rechts schaut.
— Ciężka sprawa, panie generale — odpowiada na to szofer głosem łagodnym — prawie wszyscy mają poobrywane głowy.
Generał Biegler dopiero teraz zauważył, że ci, co się tłoczą w bramie niebieskiej, to najprzeróżniejsi inwalidzi, którzy w wojnie potracili różne części ciała i dźwigają je z sobą w plecakach. Głowy, ręce, nogi. Jakiś sprawiedliwy kanonier w podartym płaszczu, pchający się przez tłum przy niebieskiej bramie, miał w tłomoczku całe swoje brzucho razem z dolnymi kończynami. Z innego tłomoka, dźwiganego przez jakiegoś