Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/604

Ta strona została skorygowana.

...Blut und Leben für Habsburg! Für ein Oesterreich, ganz, einig, gross!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Zamilkł, oczekując, że w wagonie sztabowym wszyscy zabiorą się do omawiania sytuacji wojennej wytworzonej przez wystąpienie Włoch, i że on jeszcze raz udowodni im, że o wszystkim wiedział już przed pięciu laty i przepowiedział, jak się Italia zachowa wobec swego sojusznika. Ale porucznik Dub zawiódł się bardzo, bo kapitan Sagner, któremu Matuszicz przyniósł był ze stacji wieczorowe wydanie „Pester Lloydu“, zajrzał do gazety i rzekł:
— Wiecie, panowie, ta Weinerowa, którą widzieliście w Brucku na gościnnym występie, grała wczoraj tutaj na scenie „Teatru Małego“.
Na tym się dyskusja o wystąpieniu Italii skończyła także w wagonie sztabowym.
Prócz tych, którzy siedzieli nieco dalej, ordynans batalionu, Matuszicz, i służący kapitana Sagnera, Batzer, spoglądali na wojnę z Włochami ze stanowiska czysto praktycznego, ponieważ już dawno temu, przed laty, gdy odbywali powinność wojskową, obaj uczestniczyli w manewrach wojskowych w Tyrolu południowym.
— Kiepsko się będzie właziło na włoskie kopczyki — rzekł Batzer — bo kapitan Sagner ma kuferków sporo. Wprawdzie ja pochodzę z gór, ale to co innego, gdy człowiek bierze flintę pod kapotę i idzie upatrzyć jakiego zajączka na gruntach księcia Szwarcenberga.
— Oczywiście, kwestia, czy przerzucą nas na południe, do Włoch. Mnie także nie podobałoby się łażenie po kopcach i lodowcach z rozkazami. No i żarcie tam mają psiakrewskie: nic tylko polenta i oliwa — ze smutkiem wywodził Matuszicz.
— A skąd pewność, że nas właśnie nie zapędzą między włoskie góry — sierdził się Batzer. — Nasz pułk był już