Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/611

Ta strona została skorygowana.

— Znam pana, panie lejtnant. Pan jest, posłusznie melduję, z naszego marszbatalionu.
— Wy mnie jeszcze nie znacie — wrzeszczał porucznik Dub — wy mnie znacie może z dobrej strony, ale jeszcze mnie poznacie i ze złej strony. Nie myślcie sobie, że nie umiem być zły! Ja potrafię doprowadzić ludzi do płaczu. Więc znacie mnie, czy nie znacie?
— Znam, panie lejtnant.
— Mówię wam ostatni raz, że mnie nie znacie, wy ośle! Czy macie braci?
— Posłusznie melduję, panie lejtnant, że mam jednego brata.
Porucznik Dub był wściekły i spoglądając na beztroską twarz Szwejka nie panował już nad sobą i wołał:
— Też pewno takie bydlę jak i wy. Czym jest ten wasz brat?
— Profesorem, panie lejtnant. Służył także w wojsku i zdał egzamin oficerski.
Porucznik Dub spojrzał na Szwejka, jakby go chciał przebić spojrzeniem. Z dostojeństwem i powagą wytrzymał Szwejk złe spojrzenie porucznika Duba, tak że cała rozmowa skończyła się na razie komendą:
Abtreten!
Każdy poszedł własną drogą z własnymi myślami.
Porucznik Dub myślał o tym, że pójdzie do kapitana Sagnera i poprosi go, żeby kazał Szwejka aresztować, a znowuż Szwejk myślał, że widział już wielu idiotycznych oficerów, ale takiego jak porucznik Dub należy uważać za osobliwość.
Postanowiwszy stać się wychowawcą żołnierzy, porucznik Dub, włócząc się po stacji, znalazł sobie nowe ofiary swej pedagogii. Byli to dwaj żołnierze z tego samego pułku, ale z innej kompanii, targujący się z dwiema ulicznymi dziewczynami, jakich całe tuziny włóczyły się koło dworca.