Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/613

Ta strona została skorygowana.

a nie w taki dziwaczny, sklepikarski sposób, jakby się targowało kartofle. O ile chodzi o Szwejka, to pierwszą instancją, której Szwejk podlega prawnie, jest pan nadporucznik Lukasz. Takie rzeczy robi się porządnie w formie raportu. Od kompanii idzie taka rzecz do batalionu, o czym chyba pan porucznik wie. Jeśli Szwejk dopuścił się czegoś takiego, to musi stanąć do raportu przed kompanią, a jeśli się odwoła, to stanie przed batalionem. Gdyby wszakże pan nadporucznik Lukasz uważał opowiadanie pana porucznika Duba za wystarczające i gdyby sobie życzył na podstawie tego opowiadania ukarać Szwejka, to on, kapitan Sagner, nie ma nic przeciwko temu, aby Szwejk został wezwany i przesłuchany.
Nadporucznik Lukasz też nie miał nic przeciwko temu, zaznaczył jedynie, że z opowiadań Szwejka sam wie bardzo dobrze, że brat jego był istotnie profesorem i oficerem zapasu.
Porucznik Dub zachwiał się wobec tego i rzekł, że domaga się ukarania jedynie w sensie ogólniejszym i że bardzo być może, iż odnośny Szwejk nie umie się należycie wyrażać i że dlatego odpowiedzi jego wydały się zuchwałymi docinkami i brakiem szacunku dla przełożonego. Prócz tego z całego wyglądu odnośnego Szwejka widać, że jest to człowiek nietęgiego rozumu.
W taki sposób burza przeleciała nad głową Szwejka nie wyrządzając mu szkody.
W wagonie, w którym była kancelaria i magazyn batalionu, sierżant rachuby batalionu, Bautanzel, z wielką przyjemnością rozdawał dwóm pisarzom po garści dezynfekujących cukierków, z tych pudełek, które miały zostać rozdane całemu batalionowi. Było to zresztą zjawiskiem stałym, że wszystko, co było przeznaczone dla szeregowców, musiało przejść przez taką samą manipulację w kancelarii batalionu, jak owe nieszczęsne cukiereczki.
Zwyczajna rzecz w czasie wojny. Jeśli czasem podczas inspekcji zostało stwierdzone, że tu czy tam nie ma złodziej-