Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/629

Ta strona została skorygowana.

Lukaszowi, przy czym przez głowę przeleciała mu myśl, że nadporucznik Lukasz czyta mu na oczach, jak to on gospodarował w jego konserwach.
— Trochę się spóźniłem — jąkał się Baloun — ponieważ nie mogłem puszki otworzyć.
— Pewnoś znowu mleko rozlał, co? — pytał nadporucznik Lukasz upijając trochę kawy. — A może żarłeś mleko łyżkami jak zupę? Wiesz, co cię czeka?
Baloun westchnął i zabiadał:
— Mam troje dzieci, posłusznie melduję, panie oberlejtnant.
— Miej się na baczności, mój Balounie. Jeszcze raz ostrzegam cię przed skutkami twej żarłoczności. Czy Szwejk nie mówił ci nic?
— W przeciągu 24 godzin mogę zostać powieszony — smutnie odpowiedział Baloun kiwając się na wszystkie strony.
— Nie kiwaj mi się tu, idioto — rzekł z uśmiechem nadporucznik Lukasz — i popraw się. Pozbądź się już raz tego obżarstwa i powiedz Szwejkowi, żeby się tu gdzie w okolicy rozejrzał za czym dobrym do zjedzenia. Masz tu na to dziesięć koron. Wręcz je Szwejkowi, bo ciebie nie poślę. Ty przyniósłbyś innemu coś do zjedzenia dopiero wtedy, gdybyś się sam obżarł aż do rozpuku. Czyś mi aby nie zeżarł ostatniego pudełka sardynek? Mówisz, że nie; przynieś mi je i pokaż.
Baloun wręczył Szwejkowi dziesięć koron, powiedział mu, że pan nadporucznik życzy sobie otrzymać za nie coś dobrego do zjedzenia i z westchnieniem wyjął z nadporucznikowego kuferka pudełko sardynek. Serce ściskało mu się na myśl, że musi je pokazać swemu przełożonemu.
Tak bardzo cieszył się biedak, że nadporucznik może o tych sardynkach zapomniał, a tu masz! Nadporucznik zatrzyma je niezawodnie przy sobie i Baloun tyle ich widział. Miał wrażenie, że został okradziony.
— Posłusznie meldują, że przyniosłem sardynki, panie