Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/647

Ta strona została skorygowana.

czasem batalionsgeschichtschreiber, jednoroczny ochotnik Marek, znajdować się będzie w wagonie razem z Szwejkiem.
— Mogę panu powiedzieć tylko tyle, że ten Marek, że tak powiem, jest podejrzany. Politisch verdächtig. Ale, miły Boże, dzisiaj to nic osobliwego. Kogóż nie uważa się za podejrzanego?! Istnieją różne podejrzenia. Pan mnie chyba rozumie. Więc tyle tylko panu powiem, że gdyby zaczął coś wygadywać, jednym słowem, coś takiego, to trzeba go zaraz przywołać do porządku, żebym i ja nie miał z tego przykrości. Powie mu pan po prostu, żeby dał spokój i nie gadał, i będzie dobrze. Oczywiście, nie chodzi o to, żeby pan zaraz leciał do mnie ze skargą. Przyjacielskie napomnienie jest zawsze lepsze niż jakiś głupi donos. Jednym słowem, nie życzę sobie dowiadywać się o niczym, ponieważ... Rozumiesz pan. Takie rzeczy rzucają zawsze cień na cały batalion.
Po powrocie od kapitana Sagnera sierżant Waniek pociągnął jednorocznego ochotnika Marka na stronę i rzekł do niego:
— Człowieku! Pan jesteś podejrzany, ale to nic nie szkodzi. Tylko niech pan tu dużo nie wygaduje przed tym Chodounskim, telegrafistą.
Ledwo wyrzekł te słowa, Chodounsky przyplątał się do nich, rzucił się sierżantowi rachuby na szyję i łkając po pijacku, zaczął śpiewać:

Gdy mnie wszyscy opuścili,
Ja na pierś twą głowę schylę,
Na twym wiernym, dobrym sercu
Moja żałość spocznie chwilę.
W oku twoim ogień płonie
Niby gwiazda w czystym niebie,
A twe usta szepczą słodko:
Nigdy nie opuszczę ciebie!

— My się nigdy nie opuścimy — wrzeszczał Chodounsky. — Co tylko usłyszę przez telefon, zaraz wam powiem. Ja s... na przysięgę.