Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/648

Ta strona została skorygowana.

Baloun siedzący w kącie przeżegnał się, jęty zgrozą, i głośno zaczął się modlić.
— Matko Boska, nie odrzucaj mego żałosnego wołania, ale wysłuchaj mnie miłościwie i pociesz mnie dobrocią swoją. Wspomóż mnie biednego, który wołam do Ciebie z żywą wiarą, mocną nadzieją i gorącą miłością. O, królowo niebieska, wesprzyj mnie orędownictwem twoim i uczyń, abym w miłości Bożej i pod ochroną Twoją aż do końca życia mego wytrwał...
Modlitwa jego została wysłuchana, bowiem z niewielkiego swego tobołka jednoroczny ochotnik wyjął po chwili kilka pudełek sardynek i każdemu dał po jednym.
Baloun natychmiast otworzył kuferek nadporucznika Lukasza i ułożył tam pudełko sardynek, które jakby z nieba spadło dla niego.
Ale gdy wszyscy pootwierali swoje pudełka i delektowali się smacznymi rybkami, Baloun nie oparł się pokusie. Wyjął pudełko z kuferka, otworzył je i z wielką żarłocznością pochłonął jego zawartość.
I wtedy niebo odwróciło się od niego, bo właśnie w chwili, gdy dopijał oliwę z blaszanki, przed wagonem ukazał się ordynans batalionu, Matuszicz, i wołał:
— Balounie, pan nadporucznik kazał, żebyś mu natychmiast zaniósł jego sardynki.
— No, dostanie on teraz po gębie! — rzekł sierżant Waniek.
— Z próżnymi rękoma lepiej wcale nie chodź do niego — rzekł Szwejk. — Weź przynajmniej kilka pustych pudełek.
— Co też mogliście zrobić takiego, że Bóg was tak karze? — rzekł jednoroczny ochotnik. — W przeszłości waszej musi być jakiś wielki grzech. Czy nie dopuściliście się czasem świętokradztwa? Czy nie skradliście proboszczowi szynki, gdy się wędziła? Czy nie dobraliście się do jego wina w piwnicy? Czy jako pacholę nie właziliście na grusze w plebańskim ogrodzie?