Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/655

Ta strona została skorygowana.

rozpalono ogień pod kotłami, gulasz ogrzano i rozdano go w końcu.
Stacja była przepełniona, naprzód miały być wyprawione dwa pociągi z amunicją, po nich dwa eszelony artylerii i pociąg z oddziałem pontonierów. W ogóle na stacji tej zgromadziły się pociągi z wojskami różnych gatunków broni.
Za stacją huzarzy-honwedzi mieli w obrotach dwóch polskich Żydków, którym odebrali sporo wódki, a teraz w dobrych humorach bili ich po twarzy, na co prawdopodobnie mieli zezwolenie, ponieważ w pobliżu stał rotmistrz i z miłym uśmiechem przyglądał się całej tej scenie. Jednocześnie zaś za magazynem kilku innych huzarów zabawiało czarnookie córeczki bitych Żydów, sięgając im pod sukienki.
Był tu także pociąg z oddziałem lotniczym. Na dalszych torach stały na wagonach takie same rzeczy, tylko zniszczone, a mianowicie zestrzelone aeroplany, porozrywane lufy armat. Podczas gdy nowy sprzęt wojenny kierowany był na plac boju, te oto szczątki siły i chwały powracały do kraju dla naprawy i rekonstrukcji.
Porucznik Dub, oczywiście, tłumaczył żołnierzom, którzy znajdowali się w pobliżu, że te szczątki, to zdobycz wojenna; zauważył też, że w pobliżu stoi Szwejk i mówi o czymś z wielkim ożywieniem. Podszedł tedy ku niemu i słyszał stateczne wywody Szwejka:
— Czy tak, bratku, czy owak, a zawsze to zdobycz wojenna. Szpetna to wprawdzie i niemiła sprawa, że tu i ówdzie czytasz na lawecie K. u. K. Artillerie-Division, ale to niezawodnie jest tak, że taka armata wpadła kiedyś w ręce Moskali, a my odebraliśmy ją sobie. Taka zdobycz wojenna jest daleko cenniejsza, ponieważ...
— Ponieważ — rzekł uroczyście, zauważywszy porucznika Duba — nieprzyjacielowi nie należy pozostawiać w ręku nic a nic. Rzecz jest taka sama, jak z Przemyślem albo jak z tym żołnierzem, któremu nieprzyjaciel w bitwie wyrwał z rąk feld-