Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/661

Ta strona została skorygowana.

Halt, bo strzelam! Halt!
Porucznik Dub zrozumiał, że się nie dogada, i zaczął się cofać.
Wachkommandant! Wachkommandant! — krzyczał głośno.
Przybiegł plutonowy Jelinek, który warty rozstawiał i sam zapytał o Feldruf, a za nim znowu powtórzył pytanie porucznik Dub. W odpowiedzi brzmiało po całej stacji wciąż to samo słowo: Kafe! Kafe!
Z wagonów zaczęli wyskakiwać żołnierze z menażkami w przekonaniu, że będzie wydawana kawa, i skończyło się na popłochu i zamieszaniu. Wartownika trzeba było zmienić.
Ale porucznik Dub miał w podejrzeniu Szwejka, że to on wywołał całe zamieszanie, bo jego pierwszego widział wychodzącego z wagonu z menażką i słyszał jego głos:
— Z menażkami po kawę! Z menażkami po kawę!
Po północy pociąg ruszył na Ładowce i Trzebiszów, gdzie z rana przywitało go stowarzyszenie weteranów, które pomieszało sobie ten marszbatalion z 14 marszbatalionem węgierskiego pułku honwedów. Honwedzi przejechali przez stację jeszcze w nocy. Weterani podpili sobie z samego rana i swoim wrzaskiem Isten almég a király“ — zbudzili ze snu cały batalion. Kilku bardziej uświadomionych żołnierzy wychyliło się z wagonu ze słowem przywitania:
— Całujcie psa w nos! Eljen!
Na co znowu weterani odpowiedzieli wrzaskiem, aż okna w wagonach brzęczały:
Eljen! Eljen a tizennegyedik regimente! (Czternasty pułk).
Po pięciu minutach pociąg jechał dalej na Humienne. Tu już jasno i wyraźnie widać było ślady walk z czasów, gdy Rosjanie ciągnęli ku dolinie Cisy. Na zboczach były proste rowy strzeleckie, a tu i ówdzie sterczały zgliszcza siedzib i budy przy nich, świadczące, że właściciele już wrócili.