Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/663

Ta strona została skorygowana.

pismo, a w tym piśmie jeszcze przed wybuchem wojny był artykuł o tym, iż bezprzykładna zbrodnia sarajewska pozostawia w sercach ludzkich niezagojoną ranę, tym boleśniejszą, że zbrodnia ta zniszczyła życie nie tylko przedstawiciela władzy wykonawczej państwa, lecz także pozbawiła życia jego wierną i ukochaną towarzyszkę życia. Zbrodnia ta zniszczyła szczęśliwe, przykładne życie rodzinne i osierociła dzieci przez wszystkich ukochane.
Nadporucznik Lukasz mruknął pod nosem, że widać i tutaj ci żandarmi prenumerowali to samo pismo i czytywali ów wzruszający artykuł. W ogóle wszystko zaczynało budzić w nim głębokie uczucie wstrętu. Postanowił upić się, żeby uciec od weltschmerzu. Wyszedł z wagonu i szukał Szwejka.
— Słuchajcie, Szwejku — rzekł do niego — nie wiecie, gdzie można by tu dostać butelkę koniaku? Czuję się jakoś niedobrze.
— To, wszystko, posłusznie melduję, panie oberlejtnant, z powodu zmiany pogody. Może się zdarzyć, że gdy przybędziemy na front, to pan się będzie czuł jeszcze gorzej. Im bardziej oddala się człowiek od swojej pierwotnej bazy wojennej, tym mu słabiej na wnętrzu. Pewien ogrodnik ze Strasznic, Józef Kalenda, też się kiedyś oddalił od domu, poszedł ze Strasznic na Winohrady, zatrzymał się w gospodzie „Na przystanku“ i czuł się jeszcze jako tako, ale gdy się znalazł na ulicy Koronnej, to od samego wodociągu nie opuszczał ani jednej gospody aż poza kościół świętej Ludmiły i słabł coraz bardziej. Ale się tym nie zrażał, bo w wigilię tego dnia założył się w jednej knajpie w Strasznicach z tramwajarzem, że obejdzie świat dokoła w ciągu trzech tygodni. Oddalał się więc coraz bardziej od swego domu, aż dotarł do „Czarnego browaru“ na placu Karola, a stamtąd poszedł na Małą Stronę do Św. Tomasza do piwiarni, następnie do restauracji „U Montagów“, do „Króla Brabanckiego“, a w końcu do bro-