Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/667

Ta strona została skorygowana.

Szwejk odkorkował butelkę, przyłożył ją do ust, i opróżniał butelkę łyk za łykiem. Porucznik Dub zdrętwiał, bo Szwejk w jego oczach wypił całą butelkę koniaku, nie skrzywiwszy się nawet, pustą butelkę wrzucił przez szosę do stawu, splunął i rzekł, jakby wypił szklaneczkę wody mineralnej:
— Posłusznie melduję, panie lejtnant, że ta woda ma naprawdę smak żelazisty. W Kamyku nad Wełtawą pewien szynkarz robił dla swoich gości żelazistą wodę w ten sposób, że do studni wrzucał stare podkowy.
— Ja ci dam stare podkowy! Chodź razem ze mną i pokaż zaraz mi tę studnię, z której brałeś tę wodę.
— To niedaleko stąd, panie lejtnant, zaraz za tą drewnianą budą.
— Idź naprzód, ty nicponiu, żebym widział czy idziesz prosto.
— Dziwna rzecz — pomyślał porucznik Dub. — Na tym niegodziwcu nie znać, że wypił tyle koniaku.
Szwejk szedł tedy naprzód zdany na wolę bożą, ale nie tracił nadziei, że tam gdzieś studnia będzie i rzeczywiście była. Co więcej, była tam nawet pompa, a gdy do niej podeszli i Szwejk zapompował, popłynęła z rury żółtawa woda. Szwejk odzyskał zupełną pewność siebie i wołał triumfując:
— To tu jest ta żelazista woda, panie lejtnant.
Wystraszony kupiec zbliżył się do nich, a Szwejk rzekł do niego po niemiecku, żeby przyniósł szklaneczkę, bo pan lejtnant chce się napić.
Porucznik Dub zgłupiał z tego wszystkiego, więc wypił pełną szklankę wody, po której miał w ustach wyraźny smak końskiego moczu i gnojówki. Ale tak dalece stracił równowagę ducha, że za tę szklaneczkę wody dał Żydowi pięć koron, a zwracając się do Szwejka, fuknął na niego: ’
— Co się tu włóczysz? Marsz na stację!
Po pięciu minutach Szwejk ukazał się w wagonie sztabo-