Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/672

Ta strona została skorygowana.

śmiercią zgoła osobliwą. Uduszony zostanie przez lasso zarzucone mu na szyją z aeroplanu nieprzyjacielskiego w chwili, gdy pożerać będzie obiad swego oberlejtnanta Lukasza.
Baloun cofnął się, rozpaczliwie zamachał rękoma i z westchnieniem wyrzucił ze ściśniętej piersi:
— Czy ja temu winien, że mam taki charakter? Jeszcze za dawnych czasów, kiedym odsługiwał wojskowość, to nieraz po kilka razy chodziłem do kuchni po obiad, dopóki mnie nie wsadzili do paki. Pewnego razu dostałem na obiad żebro, i z powodu tego żebra siedziałem miesiąc. Niech się dzieje wola boża.
— Nie bójcie się, Balounie — pocieszał go jednoroczny ochotnik — w dziejach batalionu nie będzie mowy o tym, że zginęliście w drodze z kuchni oficerskiej do okopów. Będziecie wymieniony razem z innymi bohaterami naszego batalionu, jako jeden z tych, którzy polegli na chwałę monarchii, jap np. wachmistrz rachuby, Waniek.
— A jaką śmierć przeznacza pan mnie, panie Marek?
— Niech pan się tak bardzo nie śpieszy, bo tak szybko nie można.
Jednoroczny ochotnik zamyślił się i mówił dalej:
— Pochodzisz pan z Kralup, prawda? Więc pisz pan do domu, do Kralup, że znikniesz pan bez śladu, ale pisz pan ostrożnie. Czy może pragniesz pan otrzymać ciężką ranę i leżeć przed zasiekami z drutu kolczastego? Możesz pan sobie z przetrąconą nogą w taki sposób przeleżeć ślicznie i ładnie cały dzień. W nocy nieprzyjaciel reflektorem oświetli nasze pozycje i zauważy pana. Pomyśli, że pełni pan służbę wywiadowczą i zacznie walić w pana granatami i szrapnelami. Dokona pan dla naszego wojska niesłychanie wiele, ponieważ nieprzyjaciel zużyje na pana taką masę amunicji, jakiej potrzeba na cały batalion, a szczątki pańskie rozlatujące się w powietrzu na wszystkie strony śpiewać będą pieśń wielkiego zwycięstwa. Jednym słowem, każdy doczeka się swej kolejki