Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/695

Ta strona została skorygowana.

już do użytku domowego, układał tu zawiadowca stacji jako ewentualny materiał do dyskusyj archeologicznych przyszłych stuleci. Po odkryciu tych garnków archeologowie zgłupieją, a w szkole dzieci uczyć się będą o epoce nocników emaliowanych.
Porucznik Dub zapatrzył się na ten przedmiot, ale nie zdołał stwierdzić nic ponadto, że jest to istotnie jeden z tych inwalidów, których młodość upłynęła pod łóżkiem.
Spostrzeżenie Szwejka wywarło na wszystkich wrażenie ogromne, więc gdy porucznik Dub milczał, głos zabrał znowu Szwejk:
— Posłusznie melduję, panie lejtnant, że z takim samym nocnikiem był kiedyś ładny szpas w Podiebradach. Opowiadano sobie o tym u nas, na Winohradach, w gospodzie. W owym czasie zaczęto wydawać w Podiebradach gazetę „Niezawisłość“, a głową jej był podiebradzki aptekarz, zaś redaktorem zrobili niejakiego Ładysława Hajka z Domażlickiego. A ten pan aptekarz był to sobie taki dziwak, że zbierał stare garnki i inne takie drobiazgi, aż sobie uzbierał całe muzeum. Otóż pewnego razu ten domażlicki Hajek zaprosił do wód podiebradzkich jakiegoś kolegę, który także pisywał do gazet i obaj wstawili się porządnie, bo się już z tydzień nie widzieli, no i gość obiecał gospodarzowi redaktorowi, że za tę fetę napisze mu felieton do jego niezawisłej gazetki, niby do „Niezawisłości“. Więc napisał ten kolega taki felieton o jakimś zbieraczu, który znalazł w piasku na brzegu Łaby stary blaszany nocnik i myślał, że to przyłbica świętego Wacława, i narobił tyle hałasu, że na miejsce zjechał aż biskup Brnych z Hradca, z procesją i chorągwiami. Ten aptekarz wziął to wszystko do serca, że to niby przytyk do niego, więc on i ten pan Hajek zaczęli się boczyć na siebie.
Porucznik Dub byłby najchętniej strącił Szwejka na łeb z nasypu, ale się opanował i tylko wrzasnął na wszystkich: