Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/696

Ta strona została skorygowana.

— Mówię wam żebyście się tu nie gapili! Wy mnie wszyscy jeszcze nie znacie, ale poznacie wy mnie jeszcze!
— A wy zostaniecie tutaj! — wrzasnął na Szwejka głosem srogim, gdy ten razem z innymi chciał się oddalić.
Stali tak, naprzeciw siebie i porucznik Dub zaczął się zastanawiać, co by tak powiedzieć straszliwego. Uprzedził go Szwejk::
— Posłusznie melduję, panie lejtnant, że byłoby dobrze, gdyby ta ładna pogoda trwała dalej. Za dnia nie bywa zbyt gorąco, a noce są także dość przyjemne, tak że pogoda do wojowania jest w sam raz.
Porucznik Dub wyjął rewolwer i zapytał:
— Znasz to?
— Posłusznie melduję, panie lejtnant, że pan oberlejtnant Lukasz ma taki sam.
— Więc sobie, ty łobuzie, zapamiętaj, że mogłoby cię spotkać coś bardzo nieprzyjemnego, gdybyś w dalszym ciągu uprawiał swoją propagandę.
Porucznik Dub oddalał się zadowolony i myślał w duchu:
— Teraz powiedziałem mu jak się należy: propagandę, tak jest, propagandę.
Przed wejściem do wagonu Szwejk przechadzał się jeszcze przez chwilę i mruczał pod nosem:
— Jak takiego nazwać?
Myślał długo i intensywnie, aż wreszcie wyłoniła się z tego myślenia nazwa najodpowiedniejsza: „Wicepierdoła“.
W słowniku wojskowym słowo „pierdoła“ było od dawna używane z wielką miłością, osobliwie gdy chodziło o pułkowników lub starych kapitanów i majorów, a zawierało w sobie pewne wystopniowanie ulubionego epitetu, „Pieski dziadyga“. Bez tego przymiotnika słowo „dziadyga“ było raczej uprzejmością w stosunku do starego pułkownika czy majora, który dużo ryczał, ale pomimo to żołnierzy swoich lubił i stawał w ich obronie wobec innych pułków, osobliwie zaś gdy