Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/729

Ta strona została skorygowana.

poszedł do Szwejka, którego znalazł w towarzystwie Balouna i sierżanta rachuby Wańka.
Baloun opowiadał właśnie o tym, że u siebie w młynie miewał zawsze butelkę piwa w studni i że piwo było takie zimne, aż zęby drętwiały. I w innych młynach wszędzie zapijano takim piwem gomółki, ale on w żarłoczności swojej, za którą teraz Pan Bóg go karze, zjadał po gomółkach jeszcze kawał mięsa. A teraz oto sprawiedliwość boża ukarała go ciepłą naśmierdłą wodą ze studni w Turowej-Wolskiej, do której to wody żołnierze dla zabezpieczenia się przed cholerą wsypywać musieli kwas cytrynowy, rozdany im przed chwilą, gdy plutony fasowały wodę ze studzien. Baloun wyraził przekonanie, że ten kwas cytrynowy jest chyba na to tylko, żeby w ludziach wzbudzać tym większy apetyt. Nie można co prawda zaprzeczyć, że w Sanoku trochę się pożywił, co więcej, że oberlejtnant Lukasz podarował mu połowę porcji cielęciny, którą Baloun przyniósł dla niego z brygady, ale swoją drogą jest to rzecz okropna, iż jedzenia jest tak mało, bo przez całą drogę był przekonany, że gdy przybędą gdzieś na nocleg, to dostaną porządną kolację. Był o tym przekonany tym bardziej, gdy kucharze nabierali wody do kotłów; zaraz też poszedł się przepytać, co i jak, ale mu odpowiedzieli, że tymczasem kazano naczerpać wody, ale za chwilę może przyjść rozkaz, że wodę trzeba wylać.
W tej właśnie chwili zbliżył się do nich porucznik Dub, a ponieważ nie miał zwykłej pewności siebie, więc zapytał:
— Rozmawiacie sobie?
— Rozmawiamy sobie, panie lejtnant — odpowiedział w imieniu wszystkich Szwejk. — Bawimy się wesoło, bo zawsze najlepiej jest dobrze się bawić... Właśnie rozmawiamy o kwasie cytrynowym. Bez przyjemnej rozmowy żaden żołnierz wytrzymać nie może, jako że przy rozmowie zapomina się o trudach wojennych.
Porucznik Dub wezwał go, żeby mu kawałek drogi towa-