Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/730

Ta strona została skorygowana.

rzyszył, bo ma go o coś zapytać. Kiedy oddalili się od reszty żołnierzy, rzekł do Szwejka strasznie niepewnym głosem:
— A czy nie rozmawialiście o mnie?
— Bynajmniej, panie lejtnant, nic podobnego, tylko rozmawialiśmy o kwasie cytrynowym i o mięsie wędzonym.
Oberlejtnant Lukasz mówił mi, że niby coś wyrabiałem, a wy, Szwejku, macie o tym jakoby wiedzieć.
Szwejk z wielką powagą i z naciskiem odpowiedział:
— Nic takiego pan nie wyrabiał, panie lejtnant, był pan tylko z wizytą w pewnym domu rozpusty. Ale to musiało być przez pomyłkę. Blacharza Pimpra z Koziego Placyku też zawsze musieli szukać, gdy wybierał się do miasta po blachę, i znajdowali go w takim samym lokalu albo u Szuhów, albo u Dworzaków, jak ja znalazłem pana lejtnanta. Na dole była kawiarnia, a na górze w naszym przypadku były dziewczyny. Pan lejtnant widać nie bardzo się orientował, gdzie się znajduje, ponieważ było bardzo gorąco, a gdy człowiek nie jest przyzwyczajony do picia, to przy takim gorącu upije się nawet zwykłym arakiem, nie tylko jarzębinówką, jak pan, panie lejtnant. Więc otrzymałem rozkaz wręczenia panu zaproszenia na konferencję, która miała się odbyć przed wyruszeniem w pole, no i znalazłem pana porucznika u tej dziewczyny na górze. Skutkiem tego gorąca i tej jarzębinówki pan mnie wcale nie poznał i leżał pan tam na kanapie rozebrany. Wcale pan tam nic nie wyrabiał i nie mówił pan: Wy mnie jeszcze nie znacie. Taka rzecz może się przytrafić każdemu, gdy jest tak gorąco. Niejeden lata za takimi przygodami jak opętany, drugiemu przytrafi się taka rzecz jak ślepej kurze ziarno. Gdyby pan był znał, panie lejtnant, starego Wejwodę, to by pan wiedział, co się może stać człowiekowi na tym świecie. Postanowił on mianowicie, że nie będzie używał żadnych napojów, jakimi można się upić. Więc kazał sobie nalać jeszcze jednego na drogę i ruszył w świat na poszukiwanie napojów bez alkoholu. Najsampierw zatrzymał się w go-