Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/733

Ta strona została skorygowana.

Potem porucznik Dub zawołał swego służącego Kunerta i kazał mu się postarać o dzban wody.
Ku czci Kunerta trzeba powiedzieć, że bardzo długo szukał po Turowej-Wolskiej i dzbana i wody.
Dzban udało mu się wreszcie ukraść księdzu plebanowi, a dzban napełnił wodą z pewnej studni, całkiem zabitej deskami. W tym celu musiał oczywiście wyrwać kilka desek, ponieważ studnia była zabita nimi jako podejrzana, że ma wodę tyfusową.
Porucznik Dub wypił wszakże cały dzban wody bez jakiejkolwiek szkody dla zdrowia, czym potwierdził prawdziwość przysłowia:
— Dobry wieprz i na wodzie się upasie.
Wszyscy mylili się, oczywiście, przypuszczając, że nocować będą w Turowej-Wolskiej.
Nadporucznik Lukasz wezwał telefonistę Chodounskiego, sierżanta rachuby Wańka, kuriera kompanii Szwejka oraz Balouna. Rozkazy były proste. Wszyscy pozostawią ekwipunek u sanitariuszy i drogą polną ruszą natychmiast na Mały Połaniec, a następnie wzdłuż potoku na południowy wschód pójdą w kierunku na Liskowiec.
Szwejk, Waniek i Chodounsky są kwatermistrzami. Wszyscy muszą starać się o nocleg dla kompanii, która przybędzie za nimi, najwyżej za godzinę lub półtorej godziny. Zaś Baloun, na kwaterze, która zostanie wyznaczona dla nadporucznika Lukasza, każe upiec gęś, a wszyscy trzej pilnować będą Balouna, żeby połowy nie zeżarł. Prócz tego Waniek i Szwejk muszą kupić świnie dla kompanii, według przepisu, żeby każdy żołnierz dostał mięsa. W nocy będzie się przyrządzało gulasz. Noclegi dla szeregowców muszą być porządne. Unikać chałup zawszonych, żeby żołnierze mogli należycie odpocząć, bo kompania już o pół do siódmej rano rusza z Liskowca na Krościenko do Starej Soli.