Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/760

Ta strona została skorygowana.

Stan porucznika Duba poprawił się tak dalece, że chory mógł opuścić dwukółkę. Zebrał więc dokoła siebie cały sztab kompanii i jak w gorączce zaczął wszystkich o czymś pouczać. Wygłosił długą mowę, która wszystkim wydała się daleko cięższą niż plecaki i karabiny.
W mowie tej była mieszanina różnych przypowieści. Mówił tak:
— Miłość żołnierzy dla panów oficerów umożliwia czyny niewiarogodnej ofiarności, ale to zupełnie obojętne, bo jeśli taka miłość nie jest wrodzona, to można ją wymusić. W życiu cywilnym miłość wymuszona, powiedzmy na ten przykład, miłość ucznia dla ciała profesorskiego trwa tak długo, jak długo trwa siła zewnętrzna, która tę miłość wymusza. Ale na wojnie widzimy coś zgoła przeciwnego, ponieważ żołnierzowi nie można pozwolić na najdrobniejsze pomniejszenie rzeczonej miłości która, żołnierza przywiązuje do jego przełożonych. Miłość ta nie jest bynajmniej zwyczajną miłością, ale jest to właściwie szacunek, strach i dyscyplina.
Przez cały czas Szwejk kroczył po lewej stronie i podczas gdy porucznik Dub przemawiał, patrzył na niego jakby na komendę: W prawo patrz!
Porucznik Dub jakoś tego zrazu nie zauważył i mówił dalej:
— Ta dyscyplina i obowiązek posłuszeństwa, nakazana miłość żołnierza dla oficera, wyraża się bardzo zwięźle, ponieważ stosunek między żołnierzem a oficerem jest bardzo prosty: jeden rozkazuje, drugi musi słuchać. Już dawno czytywaliśmy w książkach o sztuce wojskowej, że wojskowy lakonizm, czyli zwięzłość, jest właśnie tą cnotą, którą każdy żołnierz pielęgnować powinien, bo czy chce, czy nie chce, musi kochać swego przełożonego. A ten przełożony w oczach żołnierza musi być najwyższym, jasnym i skrystalizowanym wyrazem niezachwianej i doskonałej woli.
Teraz dopiero zauważył, że Szwejk przy swoim „w prawo