Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/761

Ta strona została skorygowana.

patrz“ nie odwraca od niego oczu, co mu się nie bardzo podobało, ponieważ sam wyczuwał, że w mowie swojej nieraz się plącze tak dalece, iż nie wie, jak wybrnąć z plątaniny miłości żołnierza dla swoich przełożonych. Wrzasnął tedy na Szwejka:
— Czemu się na mnie gapisz jak ciele na malowane wrota?
— Według rozkazu, panie lejtnant, pan sam raczył mnie napominać, abym patrzył na jego usta, gdy przemawia. Ponieważ każdy żołnierz winien spełniać rozkazy swoich przełożonych i pamiętać o nich, więc spełniam swój obowiązek.
— Patrz teraz — krzyczał porucznik Dub — w drugą stronę, ty drabie idiotyczny, i nie gap się na mnie, bo wiesz, że tego nie lubię. Twój widok, to nie żadna osobliwa przyjemność.
Szwejk zrobił głową zwrot na lewo i dalej maszerował obok porucznika Duba tak sztywno, że porucznik Dub znowu krzyknął:
— Gdzie ty się gapisz, kiedy z tobą rozmawiam?
— Posłusznie melduję, panie lejtnant, że według rozkazu pańskiego stoję „w lewo patrz!“
— Ach — westchnął porucznik Dub — z tobą jest krzyż pański. Patrz prosto przed siebie i myśl o sobie: Jestem taki idiota, że nie trzeba mnie będzie żałować. Zapamiętałeś to sobie?
Szwejk patrzył prosto przed siebie i rzekł:
— Posłusznie melduję, panie lejtnant, czy mam na to odpowiedzieć?
— Na co ty sobie pozwalasz! — wrzasnął na niego porucznik Dub. — Jak rozmawiasz ze mną i co to znaczy?
— Posłusznie melduję, panie lejtnant, że to znaczy, że sobie przypomniałem pewien rozkaz pański dany mi na jednej stacji, że w ogóle mam milczeć, gdy pan przestaje mówić.