Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/788

Ta strona została skorygowana.

był Żyd i basta. Jak się nazywasz? Szwejch? No, widzisz! Po co się zapierasz, skoro nazwisko masz żydowskie? U nas możesz się do tego przyznać bez obawy, bo w naszej Austrii nie ma pogromów żydowskich. Skąd pochodzisz? Aha, Praga, ja ją znam, bo to przedmieście Warszawy. Przed jakimś tygodniem miałem tu już dwóch Żydków z Pragi spod Warszawy. A twój pułk? Nr 91?
Sierżant sięgnął po schemat, przerzucał kartki i wreszcie rzekł:
— Pułk dziewięćdziesiąty pierwszy nazywa się Erywański, jest z Kaukazu, kadrę ma w Tyflisie. A co? Gapisz się na mnie, że my tu wszystko tak dobrze wiemy!
Szwejk gapił się naprawdę na tę całą historię, a sierżant mówił dalej z wielką powagą, podając Szwejkowi połowę niedopalonego papierosa:
— Masz i pal. To inny tytoń niż wasza machorka. Ja tu jestem, mój Żydku, najwyższym panem. Gdy powiem słowo, to wszystko musi trząść się przede mną i padać na pysk, w naszym wojsku panuje inna dyscyplina niż w waszym. Wasz car, to łobuz, ale nasz car, to mądra głowa. A teraz pokażę ci coś, żebyś wiedział, jaka u nas panuje dyscyplina.
Otworzył drzwi prowadzące do pokoju przyległego i krzyknął:
— Hans Löfler!
Hier! — ozwało się w odpowiedzi i do izby wszedł żołnierz z wielkim wolem. Styryjczyk o wyrazie spłakanego kretyna. Na etapie żołnierz ten był dziewczyną do wszystkiego.
— Hans Löfler — polecił sierżant — bierz moją fajkę, wsadź ją sobie w usta jak pies aportujący i na czworakach biegaj dokoła stołu, dopóki nie powiem Halt! Prócz tego musisz szczekać, ale tak, żeby ci fajka z ust nie wypadła, bo dam ci słupka!