Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/791

Ta strona została skorygowana.

sie transportowania daremnie usiłował doprosić się sprawiedliwości.
— Sierżant-tłumacz, który już przedtem niezupełnie był trzeźwy, stracił tymczasem przytomność całkowicie.
Siedział nad częścią ogłoszeniową jakiejś gazety niemieckiej i odśpiewywał ogłoszenia na nutę marsza Radeckiego:
— Gramofon wymienię na wózek dziecięcy. — Szkło białe i zielone, także potłuczone, skupuję. — Buchalterii i bilansowania nauczy się każdy, kto przejdzie piśmienny kurs buchalterii, itd.
Do niektórych ogłoszeń nie nadawała się nuta marsza, ale sierżant przemocą wtłaczał słowa w melodię i dlatego tłukł pięścią w stół i nogami walił w takt. Wąsy jego, zlepione kontuszówką, sterczały po obu stronach, zeschnięte jak pędzle używane do gumy arabskiej. Jego oczy z obrzękłymi powiekami zauważyły wprawdzie Szwejka, ale sierżant zachowywał się tak, jakby go nie widział, tyle tylko, że przestał wybijać takt rękoma i nogami. Zmienił też rytm na nutę piosnki: Ich weiss nicht was soll es bedeuten, i wyśpiewywał na tę melodię ogłoszenie: „Karolina Dreger, akuszerka, poleca się szanownym damom we wszelkich okazjach“.
Przyśpiewywał sobie coraz ciszej i ciszej, aż wreszcie zamilkł, bez ruchu spoglądał na całą wielką kolumnę ogłoszeń i dał Szwejkowi okazję do rozgadania się o jego przygodzie, o której ten opowiadał zdaniami urywanymi i niemczyzną najokropniejszą.
Zaczął Szwejk od tego, że jednak miał rację, gdy wybierał drogę na Felsztyn wzdłuż potoku, ale nie jego to wina, że jakiś nieznany rosyjski żołnierz uciekł z niewoli i poszedł się kąpać do stawu, koło którego on, Szwejk, musiał akurat przechodzić, jako że jego obowiązkiem było wybierać drogę najkrótszą, bo był przecie kwatermistrzem. Rosjanin, jak tylko go zobaczył, zaraz uciekł, zostawiając na brzegu swój uniform.