Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/80

Ta strona została uwierzytelniona.

z tymi jego wrzodami, ponieważ musiał u nas jeszcze przez trzy dni leżeć, zanim mu poobierały, i dostał się na dietę. Rano dostawał kawę z bułką, wieczorem kaszę albo zupę, a my musieliśmy patrzeć na niego z wypłukanymi żołądkami przy całkowitej diecie, jak ten drab żarł, mlaskał, chłeptał, sapał i bekał z przeżarcia. Trzem spośród nas odebrał resztę odwagi, więc też się przyznali. Leżeli tu z wadami serca.
— Zdaje się — mówił jeden z symulantów — że najlepiej symulować wariację. Tutaj w sąsiedniej izbie są dwaj nauczyciele, z których jeden dniem i nocą powtarza: — Stos Giordana Bruna jeszcze kopci, zrewidujcie prosec Galileusza — a ten drugi szczeka, naprzód trzy razy powoli: hau-hau-hau, a potem pięć razy szybko raz za razem: hauhauhauhauhau, i znowu powoli, i tak bez końca. Wytrzymali tę hecę już przez trzy tygodnie. Ja zrazu też chciałem udawać wariata, a mianowicie szał religijny i wygłaszać kazania o nieomylności papieskiej, ale wreszcie zdobyłem raka żołądka od jednego fryzjera na Małej Stronie. Dałem mu piętnaście koron.
— Ja znam jednego kominiarza w Brzewnowie — wtrącił inny pacjent — który za dziesięć koron zrobi wam taką gorączkę, że wyskoczycie oknem.
— To nic takiego — rzekł inny. — We Wrszowicach jest jedna akuszerka, która za dwadzieścia koron umie wykręcić nogę tak ładnie, że się jest kaleką do samej śmierci.
— Mnie wykręcili nogę za pięć koron — dał się słyszeć głos z łóżka, stojącego przy oknie. — Pięć koron i trzy piwa.
— Moja choroba kosztuje mnie już przeszło dwieście koron — rzekł jego sąsiad, człowiek suchy jak tyczka. — Wymieńcie truciznę, jaką tylko chcecie, ja używałem już wszystkich po trosze. Jestem żywym składem trucizn. Piłem sublimat, wdychałem parę rtęciową, gryzłem arszenik, paliłem i piłem opium, morfiną posypywałem sobie chleb, połykałem strychninę, piłem roztwór fosforu w siarkowodorze i kwas pikrynowy.