Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/813

Ta strona została skorygowana.

od generała, ukląkł przez pomyłkę przed pomnikiem budowniczego i starosty miasta, pana Grabowskiego, który dla Przemyśla położył wielkie zasługi w latach osiemdziesiątych.
Noc była cicha i tylko odgłosy kroków nocnych patroli wojskowych mieszały się z jego słowami, gdy się modlił:
— Nie wchodź w sąd ze służebnikiem swoim, albowiem żaden człowiek nie będzie usprawiedliwiony przed Tobą, jeśli Ty nie dasz odpuszczenia wszystkich grzechów jego. Niechaj tedy nie będzie ciężkim dla mnie sąd Twój. Pomocy Twojej żądam i oddaję się w ręce Twoje, o Panie!
Od owego czasu kilkakrotnie ponawiał próbę zrzeczenia się wszystkich rozkoszy ziemskich i kiedykolwiek wzywany był do generała Finka, wykręcał się na różny sposób, a to że na żołądek chory, a to to, a to owo, uważając te kłamstwa za konieczne, aby dusza jego nie zakosztowała mąk piekielnych. Ale jednocześnie rozumiał, że dyscyplina wojskowa wymaga, aby feldkurat słuchał, i że gdy mu generał powie: „Chlaj, kolego“! — to ten kolega winien koniecznie chlać, choćby przez sam szacunek dla swoich przełożonych.
Oczywiście, że wykręty nigdy mu się nie udawały, osobliwie wtedy, gdy generał po uroczystych nabożeństwach polowych urządzał jeszcze uroczystsze obżarstwo z pijaństwami na rachunek kasy garnizonowej, gdzie następnie buchalteria maskowała te pozycje na sposób wszelaki, żeby szydło nie wylazło z worka. Zaś biedny feldkurat w takich razach wyobrażał sobie, że moralnie pogrzebany jest przed twarzą Pańską i ze strachu drżącym uczyniony był.
Chodził potem jak otumaniony, a że nie tracił wiary w Boga, pomimo chaosu w jakim żył teraz stale, zaczął z całą powagą rozmyśliwać o tym, czy nie byłoby dobrze poddawać się codziennie regularnemu biczowaniu.
W takim nastroju udał się do generała, gdy ten wezwał go do siebie.