Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/825

Ta strona została skorygowana.

Feldkurat wpłynął w to wesołe zebranie niby jakiś upiór z bajki. Był blady, wzburzony i pełen takiego dostojeństwa, jak człowiek, który jest świadom, że spoliczkowany został całkiem niewinnie.
Generał Fink, który w ostatnich czasach spoufalał się z feldkuratem coraz bardziej, pociągnął go ku sobie na kanapę i głosem przepitym pytał:
— Co tobie, pociecho duchowna?
Jedna z wesołych dam rzuciła w feldkurata papierosem.
— Pij pociecho religijna — rzekł jeszcze generał Fink, podając feldkuratowi zielony kielich z krzepiącym napojem. Ponieważ Martinec nie zaraz zabierał się do picia, generał zaczął go poić własnoręcznie i gdyby pojony nie był pośpiesznie łykał, to generał byłby go całego pochlapał alkoholem.
Dopiero potem nastąpiło przepytywanie, jak też tam poszło z pociechą religijną. Feldkurat wstał i głosem pełnym tragizmu rzekł:
— Oszalał.
— W takim razie musiała tam być znakomita pociecha religijna — roześmiał się generał, po czym wszyscy wybuchnęli straszliwym śmiechem, a obie damy znowuż zaczęły rzucać w feldkurata papierosami.
U końca stołu siedział major, a ponieważ mocno przebrał miarkę, więc podrzemywał chwilami. Teraz zbudził się ze swej apatii, do dwóch kieliszków od wina nalał szybko jakiegoś likieru, śród krzeseł utorował sobie drogę ku feldkuratowi i oszołomionego sługę bożego zmusił wypić z nim bruderszaft. Potem wrócił na swoje miejsce poprzednie i podrzemywał dalej.
Wraz z bruderszaftem, wypitym z majorem, feldkurata omotały sidła diabelskie, a szatan spoglądał na niego jak na swego z całej baterii butelek i ze spojrzeń i uśmiechów wesołych dam, które rozłożyły nogi na stole, tak że na biedaka szczerzył zęby sam Belzebub, zaczajony w koronkach.