Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/827

Ta strona została skorygowana.


III
Szwejk wraca do swej marszkompanii.


Ów major, który przed południem na posiedzeniu sądowym pełnił obowiązki audytora w sprawie Szwejka, był tym samym panem, który u generała Finka pił bruderszaft z feldkuratem.
Pewne było tylko to jedno, że nikt nie wiedział, kiedy i jak major wyszedł w nocy od generała. Wszyscy znajdowali się w takim stanie, że nikt nie zauważył jego nieobecności, a generał był już tak dalece pijany, że nie wiedział, kto do niego mówi. Już ze dwie godziny majora nie było w towarzystwie, ale generał pomimo to podkręcał wąsa, uśmiechał się głupawo i wołał:
— Doskonale powiedziane, panie majorze!
Rano nie można było pana majora nigdzie znaleźć. Płaszcz jego wisiał w przedpokoju, szabla była na wieszaku, brakło tylko czapki oficerskiej. Przypuszczano, że może zasnął w którym z ustępów, i przeszukano je wszystkie, ale nigdzie go nie znaleziono. Zamiast niego odkryto na drugim piętrze pewnego śpiącego nadporucznika, należącego do towarzystwa pana generała. Spał klęcząc, pochylony nad klozetem, albowiem sen zmorzył go w chwili, gdy wymiotował.
Major przepadł jak kamień wrzucony w wodę.